Położyła się i natychmiast zasnęła zmęczona zapominając o
zasłonięciu zasłonami łóżka. Szybko tego pożałowała bo po jakiś dwóch godzinach
snu obudziły ją promienie słońca. Padające proso na jej twarz.
Nie była jednak zła, że tak wcześnie się obudziła, bo jak
tylko otworzyła oczy zobaczyła koło swojego łóżka stosik prezentów. Jeszcze w
życiu nie dostała tylu podarków.
Wzięła pierwszy z brzegu. Był on od Rosalie rozwinęła
papier i wyciągnęła z niego książkę o różnych przydatnych zaklęciach i śliczną
nausznicę w kształcie lwa – symbol Gryffindoru. Następnie wzięła drugi pakunek.
Był lekki, opakowany w papier w piłki futbolowe, od razu poznała, że był on do
Toma. Szybko rozdarła papier i zobaczyła czarno-biły plakat swojego ulubionego zespołu
,,The Beatles”. Znając przeszywanego brata nie dałby jej nic nowego, więc
obejrzała go dokładnie. Kiedy
skończyła wzięła trzecią od razu poznała, że jest ona od Liv, bo papier zdobił
psie łapki. Otwarła i zobaczyła zestaw do rysownia składający się z dwunastu
kredek, pięciu ołówków, temperówki i kumki do mazania oraz szkicownika. Czwarta
była od Sonii. Piąta była od ciotki Karen a dostała od niej nowy fartuch i
zdjęcie. Przedstawiające ją w wieku około dwóch lat stojącą uśmiechniętą między
kobietą a mężczyzną. Była to ciotka Karen trzymająca na rękach niemowlę,
dziewczynkę, którą była Liv. Ów mężczyzną był wuj Jeck, którego ledwie
pamiętała gdyż zginął w wypadku samochodowym jakieś pół roku po narodzinach
swych dzieci. On także trzymał na rękach niemowlę, ale chłopca czyli Toma.
Przyjrzał się temu zdjęciu dokładnie, jeszcze w życiu go
nie widziała. Choć przedstawiało największą burzę jej życia. Bo po śmierci męża
ciotka zaczęła się do niej odnosić obojętnie. Obwiniał za wszystko to co się
stało. Ale teraz nie chciała sobie psuć dobrego humoru tymi wspomnieniami
Koło łóżka leżały jeszcze dwa nie rozpakowane prezenty.
Wzięła jeden z nich. Rozpakowała odraz wypadł z niego liścik zaczęła czytać
Droga Liso!
Wesołych Świąt. Mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba.
Cioci Mia
Spojrzała do pudełka ujrzał w nim książkę ,,Quiddich
przez wieki". Ale skąd ciocia mogła wiedzieć, że tak bardzo interesuje ją
właśnie quiddich. Czy tak dobrze znała jej rodziców, że to przypuszczała?
Nie zastanawiał się jednak nad tym długo. Poprzyglądała
się książce i znów zaczęła grzebać w pudełku. Wyciągnęła z niego piękny
czerwony sweter ze złotymi zdobieniami na dole rękawów i pod poszyją. Teraz w
pudełku został ramka ze zdjęciem. Była to, to sama fotografia, która w wakacje
przykuła jej uwagę w domu cioci.
Położyła zdjęcie ostrożnie na stoliku nocnym. Tak by było
widoczne z łóżka jak i od strony pokoju.
Wzięła ostatnią paczkę zastanawiała się od kogo może być.
Zostało tylko jedno wyjście by się o tym przekonać. Musi go rozpakować.
Rozdarła papier. Zobaczyła karteczkę a na niej napisane wąskim, pełnym
zakrętasów pismem, który widziała po raz pierwszy w życiu.
Niegdyś należało to do twojej matki. Czas byś to wzięła.
Zrób z tego dobry użytek
Życzę ci bardzo wesołych świąt.
Lisa odczepiła karteczkę i zobaczyła staro wyglądający
notatnik. Na środku okładki dał się zauważyć własnoręcznie zapisane słowa Pamiętnik a pod nim
mniejszymi literami podpis Emma Jonson. To mamy czyli ona także
prowadziła pamiętnik jak ja. Oszołomiona tym wszystkim położyła pamiętnik obok
zajęcia.
Zaczęła się ubierać. Włożyła sweter od cioci Mii,
granatową spódnice, rajstopy i baletki. A na ucho nausznicę od Rosalie. Chwile
wpatrywała się w swoje odbicie zastanawiając się jaka fryzura będzie pasowała
do stroju. Postanowiła rozpuścić włosy. Wyszła z sypialni do Pokoju Wspólnego.
Chciała złożyć życzenia świątecznie Harry’emu i Ronowi,
dlatego skierowała się prosto do dormitorium chłopców. Już na schodach
usłyszała hałasy do biegające dobiegające z sypialni pierwszoroczniaków. Weszła
do pokoju i zobaczyła Freda i George’a w niebieskich swetrach z literami ,,F”
na jednym i ,,G” na drugim. Próbowali wcisnąć Percy’emu na głowę sweter. Czemu
przyglądali się Harry z Ronem.
- Wesołych
Świąt! – przywitała się Lisa
- Lisa co ty
TU robisz?!
- Chciała się
z wami przywitać i nie moja wina, że słychać WAS aż na samym dole! –
odkrzyknęła by ją dobrze zrozumiał.
- Lisa
mogłabyś nam pomóc – odrzekł Fred.
- Założyć Percy’emu
ten sweter – dokończył George
- Dobrze –
odrzekła.
Podeszła do bliźniaków i zaczęła ciągnąć sweter razem z
nimi. Po kilku próbach poddała się i usiadła na brzegu łóżka obok Harry’ego. Z
uśmiechem na twarzy oglądała tę scenie.
- Lisa
dziękuje za prezent. Jest naprawdę super. A ja nic dla ciebie nie mam. –
odezwała się Harry.
- Nic nie
szkodzi. – odparła Lisa z uśmiechem na twarzy.
- I dzisiaj nie siedzisz i innymi prefektami – oznajmił George
Percy’emu. – Boże Narodzenie to rodzinne święto.
Wyprowadzili Percy’ego z sypiali, spętanego swetrem.
Lisa jeszcze nigdy w życiu nie jadła takiego pysznego
świątecznego obiadu. Były tam setki pieczonych indyków, góry pieczonych i
gotowanych ziemniaków, półmiski frytek, wazy pełne polanego masłem groszku,
srebrne łódki z gęstym sosem pieczeniowym i żurawinowym a także sterty
czarodziejskich strzelających niespodzianek, rozłożonych co kawałek na
wszystkich stołach.
Lisa i Harry pociągnęli czarodziejską petardę za oba
końce, a ona wybuchła ze straszliwym hukiem, spowiła ich obłokiem niebieskiego
dymu, a ze środka wyleciał zestaw czarodziejskich szachów. Harry załapał go z
refleksem prawdziwego szukającego.
- Proszę to dla ciebie. Nie obraź się ale nie zdążyłem zapakować.
- Dziękuje – odrzekła powstrzymując się od wybuchnięcia
śmiechem.
Potem pojawił się deser, gorące puddingi. Po obiedzie zatrzymała
ją Ros. Ślizgonka podziękował jej za prezent, który nie ukrywała bardzo się jej
podobał. Ona także podziękowała za otrzymany podarek. Potem spędziły czas na
rozmawianiu o wszystkim i o niczym w jednej z wolnych sal.
Zrobiło się późno. Lisa pożegnała się z Rosalie i poszła
do wieży. Weszła do Pokoju Wspólnego, a z stamtąd do swojego dormitorium. Położyła
się łóżku, spojrzała na zdjęcie rodziców i powiedziała na głos:
- Dziękuje mamo! Dziękuje tato! Dobranoc!
Super!
OdpowiedzUsuńBliźniacy rządzą!
I biedny Percy
:)