czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 5 Blizna w kształcie gwiazdy

     Lisa nie mogła już zasnąć, więc wstała i pościeliła łóżko. Ubrała pantofle i podeszła do okna. Słońce było jeszcze schowane za niedalekimi wzgórzami, a trawa oblana rosą. Pozostałe dziewczyny jeszcze spały, więc po cichu przebrała się w swój mundurek. Postanowiła poczekać na innych w pokoju wspólnym. Była już w połowie drogi na dół kiedy zauważyła, że na nogach ma kapcie. Nie mogła pokazać się wszystkim w takich butach, choć na dole z pewnością nikogo nie było. Nie chciała pozwolić by niepowołane osoby dowiedziały się, jakie stare rzeczy nosi. Szybko wróciła do pokoju i przebrała buty na najładniejsze baletki jakie mała. Przejrzała się w lustrze czy czegoś jeszcze nie zapomniała i przeczesała włosy grzebieniem.
     Dopiero po tych zabiegach zeszła na dół. Tak jak myślała w pokoju wspólnym nie było nikogo. Pomieszczenie rozświetlał palący się kominek. Lisa usiadła przed nim i wpatrywała się jak płomienie tańczą i trzaskają jak małe dzieci. Nagle usłyszała czyjeś kroki odwróciła się i zobaczyła…
- O! Cześć Harry.
- Witaj yyy…
- Ale ze mnie gapa zapomniałam się przedstawić. Lisa Berry.
- W takim razie witaj Liso. Co robisz tu tak wcześnie sama?
- Ja nie mogłam zasnąć. A ty co tu robisz?
- Ja także nie mogłem zasnąć.
- Harry mogę coś ci powiedzieć? Tylko obiecaj mi, że się za to na minie nie obrazisz.
- Jasne mów.
- No dobrze. Nie wiem dlaczego wszyscy reagują na twój widok tak…tak sama nie wiem. Dla mnie jesteś jedenastolatkiem o czarnych niesfornych włosach i przekrzywionych okularach. Czarodziejem o wielkiej odwadze.
- Naprawdę uważasz, że jestem odważny? A tak w ogóle skąd to wiesz?
- Widzisz ja tak jak i ty jesteśmy w Gryffindorze. Jeśli wierzyć Tiarze Przydziału Gryfoni są mężni, czyli bardzo odważni.
-A teraz czy ja mogę coś o tobie powiedzieć?
- Tak.
- Więc jesteś piękną jedenastolatką o kasztanowych włosach, które spadają ci na jedno oko, dodając tobie tajemniczości. Czarownicą na pewno odważną zdolną zapewne taż.
- Z czego wywnioskowałeś, że jestem odważna?
- Z tego, że trzeba być odważnym, by komuś powiedzieć prosto w twarz co się o nim myśli.
- Nigdy tak o tym nie myślałam.
- Widzisz?
     Rozmawiali jeszcze chwilę a potem wypatrywali się w trzaskający ogień ogniska. Nim się spostrzegli, w pokoju było już pełno uczniów. Poszli, więc za innymi do Wielkiej Sali. Tam się rozstali. Harry usiadł obok Rona, a Lisa między Sonią a Lavender.
     Kasztanowo włosa, piegowata Sonia była miłą osobą. Wczoraj przed snem chwileczkę rozmawiały. Dziewczynka przywitała ją ciepło oraz zapytała, czemu tak wcześnie wstała i wyszła z sypialni. Lisa wytłumaczyła, że nie mogła zasnąć, a nie chciała im przeszkadzać w spaniu.
     Po króciutkiej rozmowie z Sonią, nałożyła sobie porcie płatków i zalała je mlekiem. Szybko zjadła śniadanie. Wyciągnęła z swojej torby zwykły niebieski zeszyt, pióro oraz atrament. Zaczęła coś w nim skrobać. Oczywiście musiała się tym zainteresować Lavender i Parvati.
- Co tam masz Liso?
- Nie twoja sprawa Lavender.
- Powiedz, chyba się nie boisz?
- Rodzice nie uczyli cię, że bycie wścibską jest niegrzeczne? Nawet mugole o tym wiedzą.
     Lavender nie zdążyła się odgryźć, gdyż do sali wleciało tysiąc sów. Latały one nad stołami szukając adresatów. Zaraz też przed Brown wylądował jeden z ptaków z listem u nóżki. Musiała zapomnieć o sprawie z Lisą. Nie zawracała jej już głowy. Nagle przed Lisą wylądowała Śnieżka. Położyła przed nią paczkę i liścik. Dziewczynka od razu chciała przeczytać wiadomość. Nie była ona na pewno od ciotki Karen, Liv i Toma. Rozerwała, więc kopertę i zaczęła czytać. Na kawałku pergaminu widniał zapisany schludnym pismem list:
Kochana Liso!Sprzątałam mój dom i zalazłam je w piwnicy. Są prawie nieużywane. Powinny być na Ciebie dobre.
Ciocia Mija
PS. Gratuluje moja nowa Gryfonko! Napisz mi jaki był pierwszy dzień, z kim dzielisz sypialnie oraz jakie masz zdanie o Hogwarcie? List prześlij Śnieżką, zna drogę.          
     Lisa zdarła papier w jaki było owinięte pudełko, rozwiązała sznurek jakim było związane i zerknęła do środka. Nie mogła uwierzyć w to, co tam zobaczyła.
     Na chwilę zapomniała, że znajduje się w sali pełnej ludzi. Jej nieśmiałość pojawiła się z powrotem kiedy zauważyła, że z zaciekawieniem wpatruje się w nią Hermiona. Harry także zerkał na nią kątem oka.
     Cała się zaczerwieniła. Nie było tego tak po niej widać, ale ona sama chciała zapaść się pod ziemię. Usiadła zaraz na krześle schowała zeszyt, pióro oraz zatkaną fiolkę z atramentem do torby. Wepchała tam również list i pudełko z przesyłką.
     Dopiero teraz zauważyła, że Śnieżka jeszcze nie odleciała. Przysiadła na skraju krzesła czekając na nagrodę za dobrze wypełnioną misję. Lisa sięgnęła po kawałek chleba. Rozdrobniła go w dłoni i podała sowie. Ptak zaczął dziobać okruszki dokładnie, szybko ale i delikatnie aby nie pokaleczyć rąk swojej pani. Kidy skończył akurat ostatnie zwierzęta odlatywały. Dołączyła się do nich i już jej nie było.
     Wszyscy żywo rozmawiali o włamaniu do jakiegoś banku - Gringotta. Dziewczynce nie wydawało się to zbytnio ciekawe, zwłaszcza, że mugole potrafią włamać się do banku, a tym bardziej czarodzieje mieli jeszcze ułatwione zadanie, umieli przecież czarować. Nie zwracała więc na nich uwagi. Zatopiła się w myślach jak to miała w zwyczaju. Obudziła się dopiero szturchnięta chyba łokciem rudowłosego Rona. Zwrócił się do niej:
- Słuchaj yyy…
- Liso.
- Liso mamy tu twój plan zajęć. Byłabyś tak miła i go wzięła.
- Tak, a jaką mamy pierwszą lekcję?
     Nie usłyszała odpowiedzi. Wzięła swój plan, a Ron od razu gdzieś zniknął. Zerknęła na kawałek pergaminu według niego ma mieć teraz Historię Magii. Ruszyła, więc na poszukiwania sali. Natknęła się jednak na starszą od siebie Krukonkę, która grzecznie wyjaśniła jej jak ma dojść do tej sali. Lisa podziękowała jej za pomoc.
     Dzięki jej radzie trafiła bez problemu na miejsce. Była tam już Hermiona, Lavender, Parvati, Sonia, Neville i jeszcze dwóch chłopaków, których imion Lisa nie znała. Brakowało tylko Harry’ego i Rona. Akurat wtedy kiedy chciała z nimi porozmawiać. Chwilę po tym jak przyszła i zorientowała się, że nie ma chłopaków zabolała ją mocno głowa. Ból był przeraźliwy, że musiała oprzeć się o ścianę by nie upaść. Nikt tego nie zauważył, a ból głowy minął tak szybko jak się pojawił. W czasie kiedy z nim ,,walczyła” przyszli Ron i Harry. Niestety nie zdążyła już z nimi porozmawiać. Musieli bowiem wejść do klasy. Lisa usiadła obok Neville’ a.
     Cały dzień potoczył się już całkiem normalnie, bez niespodzianek. W czasie lunchu Lisa odłożyła przesyłkę od cioci do sypialni. Nie chciała jej nosić bezsensownie po szkole. Dziewczynka odkryła, że chyba najbardziej lubi Transmutację z profesor McGonagall.
     Wieczorem, po odrobieniu pierwszych zadań, Lisa w sypialni stałą przed lustrem i zawzięcie rozczesywała pogmatwanie włosy. Nagle na czole zobaczyła dziwną cienką bliznę w kształcie gwiazdy. Ze zdziwienia oraz z niedowierzania zawołała:
- Dziewczyny możecie do mnie na chwilę podejść.
- O co chodzi Liso? – spytała ją Parvati.
- Czy mam coś na czole? – spytała ją nie zdając sobie sprawy jak to pytanie zabrzmiało.
- Tak? Masz bliznę w kształcie gwiazdy. Żarty z nas sobie robisz?
- Nie. Wczoraj nie miałam tej blizny przysięgam.
-. To nie wiem jak, ale ją masz.
     Na tym Lisa ucięła rozmowę. Teraz dziewczyny uważają ją za wariatkę. Super. Pierwszy dzień nauki, a już uchodzi za nienormalną. Dziewczyna była pewna, że jeszcze dzisiaj rano nie miała tej rany. Może to miało coś wspólnego z tym dziwnym bólem głowy przed lekcjami. Tak, to było powiązane, ale czemu ona, dlaczego?

2 komentarze:

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic