czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 4 Hufflepuff, Ravenclaw, Gryffindor i Slytherin

     Pociąg zaczął powoli się zatrzymywać. Dziewczynki wyszły już ze swojego przedziału. Lisa przeprosiła Hermionę za swoje zachowanie i opowiedziała jej, jak przypadkiem wpadła na Dracona. Rozmowa tak je pochłonęła, że nawet nie zauważyły, jak stanęły na stacji. Ich rozważania ucichły dopier wtedy, kiedy usłyszały głos wołający głośno:
- Pirszoroczni za mną! Halo! Pirszoroczni za mną!
     To wołał olbrzym, w którym Lisa rozpoznała Hagrida
    . Przed Hagridem ustawiła się grupa dzieci. Odczekali chwilę, aż reszta uczniów się rozejdzie. W końcu ruszyli. Szli powoli przez dłuższy czas. Wreszcie dotarli nad jezioro. Dopiero teraz Lisa zobaczyła jak duży jest zamek i jak pięknie wygląda oświetlony nocą. Wpatrywała się w niego do czasu, kiedy do jej uszu doleciały słowa gajowego:
- Po cztery osoby do łódki!
     Dopiero teraz zauważyła łódki na brzegu jeziora. Nie zdążyła jednak podejść do Hermiony, by zapytać, czy może z nią usiąść , bo zobaczyła jak wsiada do łódeczki razem z Neville'm. Oprócz ich dwojga na pokładzie był (i tego była święcie przekonana) Harry, oraz rudy, piegowaty chłopak. Nie widząc nikogo znajomego na horyzoncie, podeszła nieśmiało do dziewczyny o długich, czarnych włosach.
- Cześć, jestem Lisa Berry. A ty jak masz na imię?
- Paravati Patil.
- Ładne imię.
- Dziękuję.
- Mogę z tobą siedzieć?
- Tak, nie ma sprawy.
     Obie wsiadły do wolnej łódki. Dosiedli się do nich chłopak z dziewczyną, ale Lisa nie zwracała na niech uwagi. Myślami była już w wielkim zamku.
     Zanim się zorientowała, trzeba było już wysiąść. Podeszli całą grupą do drzwi, przed którymi stała kobieta. Spod tiary wystawał jej kok.
- Pirszoroczni, to profesor McGonagall - przedstawił ją Hagrid.
     Pani profesor poprowadziła ich przez korytarz. Zza zamkniętych drzwi, za którymi musiało się mieścić coś w stylu wielkiej jadalni, dochodził gwar rozmów. Nie weszli jednak do środka. Profesor McGonagall wprowadziła wszystkich uczniów pierwszego roku (w Hogwarcie było siedem lat nauki) do dość małego pomieszczenia i pozostawiła ich samych, zamykając za sobo drzwi. Uczniowie żywo rozrawiali, w jakim domu zamieszkają. Z tego co usłyszała Lisa, były cztery domy, a każdy z nich kształtował inne osobowościs woich mieszkańców.
     Nagle odezwał się głos pani McGonagall. Onajmiła wszystkim, by poszli za nią gęsiego. Każdy, włacznie z Lisą, zrobił to, co kazała.
     Pojawili się w Wielkiej Sali. Stały tam cztery stoły, za którymi siedzieli uczniowie i jeden, za którym zasiadali nauczyciele. Mniej więcej na środku stał taboret, a na nim stara, pdziurawiona tiara. Kiedy wszyscy ustawili się równo, Tiara ni z tego, ni z owego zaczęła śpiewać:
Może i nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy, 
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem, 
Gdzie  odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwartu szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku, do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest Myśląca Tiara, 
Los wam wyznaczę na starcie!
     Po gromkich oklaskach, które przeszły przez Salę, przemówiła profesor McGonagall:
- Kiedy wyczytam nazwisko i imię, dana osobasiada na stołku i nakłada tiarę. Abbot, Hanna!
     Z szeregu wystąpiła dziewczynka o różowej buzi i blond włosach. Podeszła do stołka, usiadła i nałożyła na głowę Tiarę. Przez chwilę nic się nie działo, aż wreszcie wszyscy usłyszeli przeraźliwy krzyk:
- HUFFLEPUFF!
     Hanna podeszła do stołu Puchonów, wśród burzy oklasków.
- Berry, Lisa!
     Lisa usłyszała swoje imię i nazwisko. Przez chwilę nie wiedziała co ma robić. W końcu wyszła z szeregu myśląc, że wiele by teraz dała, by mieć nazwisko zaczynające się na literę ,,W", albo chociaż na ,,D". Podeszła do stołka, usiadła i nałożyła Tiarę na głowę. Była na nią za duża i spadła jej na oczy. Lisa widziała tylko ciemność. Nagle usłyszała cichy głosik dobiegający ze środka nakrycia. Mruczał:
- Ach, trudny wybór... Odważna, zdolna, mądra... Skrycie pragnie prawdę o rodzicach, niech więc będzie...
- GRYFFINDOR!!!
     Dziewczyna szybko zdjęła z głowy dziwną tiarę. Ruszyła do stołu Gryfonów i usiadła przy nim.Miała taki mętlik w głowie, że nie słyszała oklasków dobiegających zewsząd. Zastanawiała się, co głosik miał na myśli mówiąc, że pragnie poznać prawdę o rodzicach i dlaczego akurat w Gryffindorze. Równie dobrze mogła by to zrobić w trzech pozostałych domach. Jej rozmyślania nie trwały długo. Ocknęła się kiedy pani profesor wyzywała właśnie:
- Dale, Rosalie!
- SLYTHERIN!
- Granger, Hermiona!
     Lisa wyczekiwała w milczeniu do jakiego domu trafi Hermiona. W pociągu bardzo ją polubiła. Miały ze sobą dość dużo wspólnego, obie wychowały się w mugolskiech rodzinach. Nagle wątpliwości dziewczynki się rozwiały. Usłyszała donośny krzyk:
- GRYFFINDOR!
     Hermiona usiadła obok Lisy. Razem słuchały gdzie trafią inni uczniowie pierwszego roku.
- Longbottom, Neville!
- GRYFFINDOR!
     Neville wywrócił się idąc do stołka, a wracając zapomniał zdjąć Tiary z głowy i musiał się wracać by ją oddać. Te wydarzenia wywołały gromki śmiech na całej sali.
- MacDougal, Morag!
- SLYTHERIN!
- Malfoy, Draco!
- SLYTHERIN!
     Lisa odetchnęła z ulgą. Nie chciała mieszkać w tym samym domu co on. Wiedziała, że coś ukrywa przed całym światem i nie podobało jej się to. Miała takie wrażenie, że on jej tak jakby nie lubi, choć były to tylko przypuszczenia.
     Pochłonęły ją myśli. Z zadumy wyrwał ją dopiero głos profesor McGonagall:
- Potter, Harry!
     Cała sala ucichła, a Lisa razem z nimi. Była ciekawa, do którego domu trafi Harry, choć podświadomie była pewna, że do Gryffindoru. Po dłuższej chwili Tiara wrzasnęła:
- GRYFFINDOR!!!
     Chłopak usiadł przy stole tuż przed Hermioną, wśród burzy oklasków i krzyków Gryfonów. Najbardziej słychać było rudych, piegowatych bliźniaków, którzy wykrzykiwali ,,Mamy Pottera! Mamy Pottera!". Wszyscy poklepywali Harry'ego lub podawali mu rękę. Lisa była nieśmiałą dziewczynką, więc uśmiechała się tylko w jego kierunku, a on, co bradzo ją zdziwiło, za każdym razem odwzajemniał uśmiech. W każdym przypadku wyraźnie w jej kierunku. Później słuchała tego, kogo wyczytuje pani profesor, ale tylko piąte przez dziesiąte. Uwagę jej przykuło wyczytanie nazwiska:
- Weasley, Ronald!
     Był to ów rudy, piegowaty chłopiec, który płynął razem z Harry'm, Hermioną i Neville'm w łódce.
- GRYFFINOR!
     Usiadł obok Harry'ego i nie dało się nie zauważyć, że byli to przyjaciele.
- Winner, Sonia!
- GRYFFINOR!
     Zaraz skończył się przydział. Zabrano stołek oraz Tiarę i do mównicy podszedł dyrektor szkoły - Albus Dumbledore. Mówił coś któtką chwilę, ale Lisa go nie słuchała. Rozmyślała nad czymś zawięcie. przestała na dobre dopiero wtedy, gdy na stole pojawiły się potrawy. Odczuła wielki głód, bo cały dzień żyła tylko małym śniadaniem i kanapką, którą zjadła w pociągu. Nałożyła więc porcję frytek, udko z kurczaka i surówkę. Była to chyba jedna setna dań, jakie stały przed nią. Na końcu pojawił się deser. Zjadła porcję budyniu oraz mały kawałek przepysznej szarlotki. To wszystko popiła sokiem z dyni, który był wyśmienity. Kiedy wszyscy już zjedli, do mównicy znów podszedł dyrektor.
- Mam jeszcze kilka ogłoszeń. Oto pierwsze z nich: uczniom nie wolno pod żadnym pozorem chodzić po trzecim piętrze zamku - ta wiadomość wywołała szepty wśród uczniów. Lisa zrozumiała, że wcześnie można było się swobodnie poruszać po tym piętrze. - Uczniom pierwszego roku, jak i starszym, przypominam, że samotne wycieczki do Zakazanego Lasu są zabronione - dziewczynka pomyślała, że musi to być ten las zaraz za błoniami - A teraz powstańmy i zaśpiewajmy hymn szkoły. Każdy śpiewa na swoją ulubioną melodię - z jego różdżki wystrzelił niebieski promień i pojawiły się słowa hymnu. Każdy zaczął śpiewać i po chwili całą salę wypełniały głosy uczniów śpiewających:
Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzebem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego, 
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas co pożyteczne,
Pamięć wzrusz co ledwie zipie,
My zaś będziem wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!
     Każdy skończył śpiewać w innym czasie. W końcu śpiewali tylko ów rudzi bliźniacy, którzy krzyczeli ,,Mamy Pottera". Śpiewali na powolną melodię marsza żałobnego. Kiedy skończyli po sali przeszły oklaski. Bliźniacy dla popisu zaczęli się kłaniać i machać do uczniów jak wielcy artyści do widzów.
     Dumbledore oznajmił, że pora już kłaść się spać. Gryfoni wyszli za swoim prefektem z Wielkiej Sali i pomaszerowali na siódme piętro, gdzie znajdowało się ich dormitorium. Doszli do portretu Grubej Damy. Prefekt powiedział hasło. Obraz odsunął sie i ukazał dziurę. Wszyscy przeleźli przez nią do Pokoju Wspólnego.
- Sypialnie chłopców są na górze po lewej, a dziewcząt po prawej. Życzę miłej nocy - pożegnał ich prefekt.
     Lisa dzieliła sypialnię z Hermioną, Lavender Brown, Paravati Patil i Sonią Winner. Dziewczynka była zadowolona ze swoich nowych lokatorek. Wszystkie były miłe. Cała piątka szybko przebrała się w swoje piżamy i wskoczyła do łóżek. Lisa prawie natychmiast zasnęła.
     Śnili jej się rodzice. Coś do niej mówili. Nagle pojawiła się mgła. Zrobiło się biało. Zza bieli wyłonił się mały chłopczyk o czarnych włosach. Kogoś jej przypominał, ale nie wiedziała kogo. Po chwili on rówież zniknął. Na jego miejsce pojawiła się wielka, biała twarz mężczyzny, który zamiast nosa miał dwie dziury. Zaczął się śmiać. I tak, jakby jego śmiech niewidzialnymi sznurami, coś zaczęło ściskać Lisę z całych sił. Próbowała wołać o pomoc, ale co ruszyła ustami, dziwna siła ściskała ją jeszcze mocniej, a słowa zdawały się być niesłyszalne. Przez te więzy straciła przytomność. Ocknęła się w domu ciotki Karen. Nikogo w nim nie zastała, ale usłyszała za to głos powtarzający w kółko: ,,Tu jest twoje miejsce. Nie w Hogwarcie".
     Otwarła oczy. Była oblana potem, a jej łóżko całe skopane. ,,To był tylko zły sen. Koszmar." - powtarzała w myślach, choć była pewna, że miał on ją odwieść od nauki w Hogwarcie.

2 komentarze:

  1. Ciekawe czemu Lisa trafiła akurat do Gryffindoru, no ciekawe :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tyle, że odpowiedź na to pytanie pojawi się na pewno na tym blog. Tyle, że nie w tym tomie. ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic