Wieczorem Lisa szybko wykonała wszystkie swoje zadania i czym prędzej pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi, usiadła na łóżku i otworzyła jeden ze swoich listów. Zaczęła czytać, a wraz z pogłębianiem się w lekturze - pojawiały się rumieńce na jej twarzy.
W liście było napisane, że została przyjęta do Hogwartu - szkoły dla czarodziejów. Nie wiedziała co o tym myśleć. ,,Przecież czarodzieje nie istnieją. To bajki dla małych dzieci" - powtarzała w myślach. Prawie całą noc zastanawiała się nad treścią listu jakiego dostała. Wreszcie postanowiła spytać o to ciotki Karen. Wbrew pozorom, była to jedyna osoba, która mogła jej udzielić odpowiedzi bez wyśmiania. Dopiero wtedy zasnęła.
Rano, po zjedzeniu przygotowanego przez nią śniadania, poprosiła ciotkę, by z nią chwilę porozmawiała.
- Czy wie ciocia co to jest Hogwart? - zaczęła rozmowę nieśmiałym głosem.
- A skąd ty u licha wzięłaś taką nazwę? - spytała ciotka niepewnym głosem, który zdradzał, że coś wie.
- Bo ja wczoraj dostałam dość dziwny list, no i on był z Hogwartu.
- Ach tak. Czy możesz mi pokazać ten list? - bardziej zażądała niż poprosiła.
Lisa pobiegła do swojego pokoju i przyniosła list. Wręczyła go ciotce. Ta zaczęła go czytać. Twarz jej pobladła i osunęła się na krzesło.
- Wiedziałam, że tak będzie. Od razu to przeczuwałam, jak tylko mi ciebie przyniosła.
- Ale kto?
- Taka jedna kobieta. Miała na imię Maja, czy Mia... Mniejsza o to. Jak mi cię przyniosła i kazała się tobą zaopiekować, wspominała coś o Hogwarcie. Mówiła, że jak ukończysz jedenaście lat, to możliwe, że przyślą ci list, czy coś w tym stylu.
- Jak mogła mi o tym nie wspomnieć! Nie powiedzieć ani słowa przez tyle lat!
- Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Zostawiła mi ciebie bez słowa wyjaśnienia i zniknęła. Tak jakby rozpłynęła się w powietrzu. Długo jej szukałam. W końcu przysłała mi list z wyjaśnieniami - na chwilę przerwała. - Wiesz co, może zrobisz sobie dzisiaj wolne, a ja zajmę się wszystkim.
- Ale...
- Żadne ,,ale". Dzisiaj masz wolne i już. Możesz pójść na spacer czy coś, tylko nie plątaj mi się po domu.
Lisa uznała, że spacer i świeże powietrze dobrze jej zrobią. Musiała przemyśleć parę spraw, a lepiej to było zrobić na zewnątrz niż w nocy - w dusznym pokoju. Dziewczynka nie mogła zrozumieć, jak przyszywana ciotka mogła jej nie powiedzieć o tak ważnej rzeczy. Spacerowała oraz rozmyślała, i nim się spostrzegła, była już dwunasta w południe. Szybko wróciła do domu.
Weszła do kuchni nadal nad czymś zamyślona. Z zadumy wyrwał ją widok gościa. Była to wysoka, szczupła kobieta, o ciemnobrązowych włosach zaplecionych w gruby, dość długi warkocz. Ubrana była niecodziennie - w turkusową, długą pelerynę. Pod nią była błękitna sukienka do kolan, przepasana czarnym, cienkim paskiem. Z kieszeni peleryny wystawał cienki, krótki patyczek.
Zaraz po Lisie do kuchni weszła ciotka Karen. Widząc zakłopotanie dziewczyny, powiedziała:
- Liso, to jest pani Mia Thoes. To właśnie ona przyniosła mi ciebie, gdy byłaś jeszcze maleńkim dzieckiem.
- Witaj! Bardzo urosłaś, od kiedy ostatni raz cię widziałam. Ale oczy masz nadal te same - powiedziała Thoes podając rękę zdziwionej dziewczynce.
- Witam panią - odpowiedziała zmieszana Lisa uściskując rękę kobiety.
- Słyszałam, że dostałaś list z Hogwartu. Gratuluję! Jesteś pewnie podekscytowana. Pamiętam, jak ja dostałam pierwszy raz ten list. Nie mogłam zmrużyć oka przez dwa dni!
- Nie specjalnie. Nie do końca wiem, co to jest Hogwart. Wiem tylko, że ma to coś wspólnego z moją prawdziwą rodziną.
- Nie do końca tak jest. Hogwart, to jedna z najlepszych szkół magii na świecie. A jeśli chodzi o twoją prawdziwą rodzinę, to twoja mama i tata także chodzili do tej szkoły. Ja również. Emma, to znaczy twoja mama, była moją najlepszą przyjaciółką. Tam właśnie się poznałyśmy.
- To znaczy, że znała pani moją mamę?! Jaka ona była?
- Była taka jak ty. Miała takie same oczy i ten sam uśmiech. Była bardzo dobrą kobietą. Nigdy nie odmawiała pomocy, gdy ktoś jej potrzebował. Ale o tym opowiem ci kiedy indziej. Teraz mam za zadanie pomóc ci w kupnie przyborów do szkoły. Bo chcesz do niej chodzić, prawda?
- Tak, oczywiście! - odparła Lisa. Dopiero teraz zauważyła, że ciotka wyszła z kuchni.
- No dobrze. Pokaż mi ten list - powiedziała sięgając po kopertę leżącą na stole. - Aha. Jednak parę rzeczy się zmieniło, od czasu, kiedy chodziłam do szkoły. Jednak będziemy musiały wybrać się w dłuższą podróż niż planowałam. Pani Karen! Nie będzie pani miała nic przeciwko, jak Lisa zanocuje dzisiaj u mnie? Nie będziemy się przecież włóczyć nocą po Londynie!
- Nie mam nic przeciwko! - Odkrzyknęła ciotka z piętra domu.
- Bardzo dziękuję! No więc Słoneczko, załóż wygodne buty i weź jakiś sweter. Wieczorem może być chłodno - Mia Thoes zauważyła zdziwioną minę dziewczynki. - Mogę tak do ciebie mówić?
- Tak, tylko nikt mnie tak wcześniej nie nazywał.
- Emma zawsze tak do ciebie mówiła.
Lisa pobiegła do swojego pokoju. Wzięła sweter, założyła na nogi stare, znoszone trampki i razem z panią Mią wyszła z domu. Szły jakąś godzinę przez miasto, aż dotarły do knajpy o nazwie ,,Dziurawy Kocioł". Weszły do niej. Thoes przywitała się z barmanem. Chwilę rozmawiali. Lisa zdołała usłyszeć fragmenty rozmowy.
- Byli dziś u mnie Harry Potter i Hagrid.
- Dawno?
- Jakąś godzinę temu. Jeszcze nie wrócili.
Potem rozmowę zagłuszył harmider w gospodzie. Po dziesięciu minutach rozmowy, barman zaprowadził je do drzwi. Ale nie były to drzwi którymi weszły, tylko zupełnie inne, tak jakby tylne. Przeszły przez nie i znalazły się przez ceglanym murem.
- Proszę pani, tu nic nie ma, tylko mur. Po co tu przyszłyśmy?
- Zaraz zobaczysz - powiedziała i wyciągnęła cienki patyczek z kieszeni peleryny. Stuknęła nim parę razy w mur. Ich oczom ukazała się zatłoczona ulica pełna ludzi ubranych podobnie jak ona. - Witaj na Ulicy Pokątnej. To tu kupimy rzeczy potrzebne do szkoły.
Lisa nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wszystko wydawało jej się magiczne. Wodziła oczami po szyldach sklepów. To było jak sen.
Kupiły już wszystkie rzeczy z listy. Nagle wzrok dziewczynki utkwił na kudłatym olbrzymie i towarzyszącemu mu chłopcu, który był w jej wieku. Poczuła, skądś go zna, choć teraz widziała go po raz pierwszy. Niespodziewanie chłopak się do niej uśmiechnął, a ona odwzajemniła uśmiech.
- Kto to jest ten chłopak i olbrzym, którzy tam stoją? - spytała Mię.
- Olbrzym to Hagrid, gajowy Hogwartu, a ten chłopak to Harry Potter.
Po opuszczeniu Ulicy Pokątnej udały się do domu Mii Thoes. Okazało się, że jej dom jest niedaleko od karczmy ,,Dziurawy Kocioł". Był to jednopiętrowy budynek o żółtych ścianach i czerwonym dachu. Nie odróżniał się od pozostałych domów. W środku natomiast znajdowały się najrozmaitsze rzeczy, których Lisa nigdy wcześniej nie widziała.
- Chodź ze mną. Zaprowadzę cię do twojego pokoju - rzekła Mia.
- Dobrze, proszę pani.
-Ach, mów do mnie ,,Mia", albo jeśli chcesz, ,,ciociu Mio". Twoja matka była dla mnie jak siostra. Na pewno nie chciałaby żebyś mówiła do mnie ,,pani".
- Dobrze ciociu Mio. Zastanawiam się, czy wie ciocia, co się stało z moimi rodzicami. W domu ciotki Karen nie chciałam pytać. Tyle rzeczy dowiedzieć się na raz byłoby dla mnie za dużo.
- Tak, wiem. Ale to długa historia i nie będę ci jej teraz opowiadać. Miałaś dziś męczący dzień, więc od razu po kolacji wskakujesz do łóżka i bez wymówek - próbowała udawać poważną, ale że była kiepską aktorką, wyglądało to komicznie i Lisa, mimo że próbowała się powstrzymać, wybuchnęła gromkim śmiechem.
- Tak jest - odparła, kiedy wreszcie przestała się śmiać.
Po zjedzeniu przepysznej kolacji, Lisa grzecznie położyła się spać. Oczywiście długo nie mogła zasnąć. Rozmyślała co mogło się stać z jej rodzicami, oraz czemu wydaje jej się, że zna Harry'ego Pottera, skoro dzisiaj widziała go pierwszy raz. Na pierwsze pytanie mogła odpowiedzieć ciocia Mia, ale drugie pozostawało bez odpowiedzi. Nie miała pojęcia czemu tak jest, ale podświadomie miała wrażenie, że ma to związek z jej rodzicami.
Mia to wspaniała osoba :-)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że Emma i Borys wybrali właśnie ją na opiekunkę Lisy.
Mia rzeczywiście jest wspaniała. Ale skrywa pewną tajemnicę...
OdpowiedzUsuńJaką? :) Zżera mnie ciekawość :)
UsuńNie mogę ci powiedzieć wprost jaką bobym popsuła niespodziankę :)
UsuńAle nie jest ona bardzo mroczna, mogę cie zapewnić, choć na pewno cię zaskoczy :)
Ok ;)
UsuńHmm... Widzę, że Karen zrobiła się trochę ludzka.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. ;)
Dziękuję :)
Usuń