poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 15 Znaczenie znamienia gwiazdy

Ferie dobiegały końca. Spędziła je w większości z Harrym, Ronem, Fredem i George’em. Ale także z Ros spotkała się kilka razy. Wieczorami natomiast zaszywała się w sypiali i czytała pamiętnik swoje mamy. Była przekonana, że to pamiętnik wybiera fragmenty jakie ma przeczytać a nie ona.
Wkrótce przerwa świąteczna na dobra się skończyła, wszyscy uczniowie powrócili do szkoły włącznie z Sonią. Od nowa zaczęły się lekcję, nauka i codzienne obowiązki.
Lisa cały czas czekała by nadarzyła się sposobność aby powiedzieć Harry’emu o tym, że są kuzynami. Ale ciężko go było zastać samego. Zaczęły się treningi a po nich w Pokoju Wspólnym często przesiadywał w towarzystwie Rona i Hermiony, jeśli tych dwoje akurat mu nie towarzyszyło to pochodził do niego Wood lub Fred i George.
Tak mijały tygodnie. Zima na dobre ustąpiła miejsca wiośnie choć często padał deszcz. Dziewczynka dużo przesiadywała w bibliotece sama bądź z przyjaciółkami. Kilka razy przypadkiem usłyszała jak Harry Ron i Hemina rozmawiają o nijakim Nicolsie Flamelu. Sam także zainteresowała się tym tematem i próbowała czegoś więcej o tym się dowiedzieć. Jednak po kilku próbach zarzuciła poszukiwania.
Z dnia na dzień przybliżała się data meczu quidditcha Gryfoni kontra Puchoni. Czekała na ten mecz z niecierpliwością choć miała nie jasne przeczucie, że wygra Gryffindor.
W końcu nadszedł dzień meczu. Rano wstała wcześnie jak zwykle, odczuwała lekkie szczypanie w miejscu blizny. Ale nie było one ani dokuczliwe ani moce więc nie było sensu bym komuś o tym mówiła. Ubrał się i zeszła do Pokoju Wspólnego.
Nie miała ochoty siedzieć w wieży Gruffindoru. Od jakiegoś czasu korciło ją by przejść się do biblioteki, ale zawsze coś lub ktoś ją od tego powstrzymywał. Teraz na pewno nikogo w niej nie zastanie. Do śniadania pozostało sporo czasu, więc nic nie stało na przeszkodzie.
Szła cicho wręcz skradała się bezszelestnie przez korytarze. Dotarła do biblioteki bez większych problemów. Prześlizgnęła się przez uchylone drzwi do pomieszczenia. Panował w nim lekki półmrok. Poszła przed siebie zagłębiając się jeszcze bardziej w rzędy regałów. Była teraz w miejscu do, którego na nawet pani Pince rzadko zaglądała. Półki i książki pokrywała dość spora warstwa kurzu. Coś mówiło jej, że powinna iść cały czas przed siebie. Wkrótce droga się skończyła, po ścianą stała stara poszarzała o brudu szafka a na niej mnóstwo pożółkłych ksiąg i zwojów pergaminu.
Instynktownie wyciągnęła przed siebie rękę i chwyciła średniej grubości książkę. W głowie jakiś głosik powtarzał jej ,,To jest to. Tylko przeczytaj. Przeczytaj.”.
Wzięła książkę po pachę i skierowała się do stolików. Usiadła przy jednym, który znajdowała się najbliżej okna. Otworzyła książkę na przypadkowej stronie i zaczęła czytać.
Gdy na świat przyjdzie dziecię dziewczynka, pod konie miesiąca letniego naznaczy ją los znamieniem gwiazdy. Dorastać będzie w nie wiedzy swej mocy. Lecz gdy do szkoły, Hogwartu pójdzie znamię da o sobie znać. Będzie jej mówić co może czynić. Pokazywać co czynią inni. Co stanie się w przyszłości i co stało się w przeszłości.
Lisa przeczytała to jeszcze kilka razy. Błądziła wzrokiem po tekście. Zatrzymała się na słowach,, pod konie miesiąca letniego”
- Ja przecież urodziłam się pod koniec lipca. Lipiec jest miesiącem letnim - po czym odczytała kolejny fragment. - Dorastać będzie w nie wiedzy swej mocy. Lecz gdy do szkoły, Hogwartu pójdzie znamię da o sobie znać. Nie wiedziałam, że jestem czarownicą dopóki nie dostałam listu a moja blizna ona… ona pojawiła się zaraz po przybyciu do Hogwartu. Ale co mogą znaczyć słowa Będzie jej mówić co może czynić. Pokazywać co czynią inni. Co stanie się w przyszłości i co stało się w przeszłości. Dziwne.
Spojrzała za okno zobaczyła, że zrobiło się już całkowicie jasno. Wstała od stołu pozostawiła otwartą książkę na blacie i wyszła z biblioteki. Szła zamyślona korytarzem potem zeszła po marmurowych schodach do Wielkiej Sali weszła do środka. Panowała w niej wrzawa zebrał się spora grupka przy stole Ślizgonów.
Lisa jeszcze dobrze nie zdążyła usiąść na krześle kiedy usłyszała jak ktoś krzyknął Expelliarmus! Pensy Parkinson odrzuciło do tyłu. Berry wstała i spojrzała w stronę stołu Slytherinu stała tam Rosalie jeszcze z podniesioną różdżką. Czyżby to Ros ugodziła Pensy zaklęciem.
Od stołu nauczycielskiego podszedł do obydwu Ślizgonek Snape. Dwie dziewczynki skierowały się w stronę jego gabinetu.
Gryfonka zaczęła jeść śniadanie kiedy skończyła razem z Sonią ruszyła w stronę stadionu na mecz. Po drodze minęła dziewczynki profesor McGonagall spytała tylko Lisę czy dobrze się czuje kiedy zapewniła ją, że wszystko jest w porządku. Nauczycielka poszła dalej.
Lisa miła już szczerze dość tego, że wszyscy pytają czy coś ją boli albo czy dobrze się czuje to było dość irytujące.
Przyjaciółki zajęły miejsca mecz rozpoczął się ku zdziwieniu wszystkich sędziował Snape a nie pani Hooch. Z góry było wiadomo, że na pewno będzie sędziował on nie sprawiedliwie.
Mecz zakończył się w rekordowo krótkim czasie bo już po pięciu minutach Harry trzymał w ręku znicza. Dzięki niemu Gryffindor prowadzi w klasyfikacji domów.

Resztę czasu spędziła w gronie cieszących się ze zwycięstwa Gryfonów.

1 komentarz:

  1. W
    O
    W

    Geniusz geniuszu!
    Kryształ Gwiazdy (blizna) rządzi! :-) :-) :-)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic