Lisa z
przejęciem wyczekiwała 27 lipca, kiedy będzie wreszcie mogła zobaczyć się z
przyjaciółkami i spędzić z nimi trochę czasu. Temat wizyty u Soni, zepchnął na
drugi plan fakt, że Harry nadal nie odpowiadała. Zastanawiała się czy to nie
jest egoistyczne z jej strony. Myślała przecież tylko o sobie, ale zaraz
znajdowała na to jakieś wytłumaczenie.
Wieczorem,
dzień przed odwiedzinami, postanowiła się spakować. Zgodnie z obietnicą resztę
wakacji miła spędzić u Mii.
Przesunęła
kufer spod ściany na środek pokoju i zaczęła go zapełniać rzeczami. Na samym
dnie włożyła parę książek i kilka starych podręczników. Na nich poukładała
ubrania, przyczyniając się do prawie doszczętnego opróżnienia komody. Na samym
zaś wierzchu położyła zawinięte w materiałową chustkę zdjęcie rodziców, aby nic
mu się nie stało. Wyciągnęła także i przygotowała swoją szkolną torbę, aby
włożyć do niej pamiętnik swój i mamy (wolała jej mieć przy sobie) oraz różdżkę,
którą nieodzownie musiała mieć pod ręką.
Zmęczona pakowaniem
szybko położyła się spać. Przyśniło jej się wydarzenie sprzed niespełna roku.
Kiedy razem z Mią miała kupować różdżkę.
Weszły do niedużego pomieszczenia, kiedy
otworzyły drzwi zadzwonił dzwonek oznajmujący ich przyjście. Lisa rozglądała
się dookoła, wszędzie były poustawiane pudełka, różnej wielkości, a koło okna
stało wysłużone krzesło.
Nagle z zaplecza sklepu wyszedł starszy
mężczyzna. Pierwsze spostrzegł Those.
- Dzień dobry – przywitała się Mia.
- Witam panno Those. I jak sprawuję się
różdżka, 12 cali, czerwony dąb, włos z ogona jednorożca, czyż nie?
- Zgadza się. Jak zawsze nie zawodna –
odrzekła z uśmiechem na twarzy. – Ale przyszłam tu w innej sprawie.
Dopiero teraz sprzedawca dostrzegł Lisę
schowaną za jednym z regałów.
- Witam panno Berry, nie mylę się prawda. Jesteś
tak podobna do matki, tylko te włosy… Zupełnie jak ojciec – mężczyzna przeszył
ją spojrzeniem od stóp do głów.
- Znał pan moich rodziców? – zapytała
odrobinę podekscytowana dziewczynka.
- Tak, oboje zakupili u mnie różdżki. Pani
matce sprzedałem 10 i ¾ cala jabłoń włos z grzywy jednorożca, dobra do zaklęć,
natomiast pański ojciec kupił 13 i pół cala jodła włókno ze smoczego serca
idealna do transmutacji – przewał na chwilę, wyją pudełko z pod lady, następnie
dodał: - Na początek wypróbuj tą, 10 cali brzoza włókno ze smoczego serca.
Podał ją jedenastolatce do ręki, mówiąc, aby
nią machnęła. Dziewczyna wykonała polecenie Olivandera. Nagle bez jakiejkolwiek
zapowiedzi witryna sklepu pękła. Mia wstała jak oparzona z krzesła, na którym
wcześniej siedziała.
- Ja… Przepraszam – niemal wyszeptała.
- Nic się nie stało – rzekł wytwórca
różdżek.
- Ja pokryję wszystkie koszty – powiedziała Those.
Staruszek zaraz zniknął na zapleczu. Po chwili pojawił
się niosąc nową różdżkę, 11 cali dąb włos z grzywy jednorożca. Podał przedmiot
kasztanowłosej, ta nie chętnie wzięła go do rąk. Spojrzała na Mię nie pewnie,
ona posłał jej zachęcające spojrzenie. Zebrała w sobie odwagę i ponownie
machnęła magicznym patykiem. Tym razem nic nie pękło, ale z najwyższej półki
pospadały pudełka.
Przez kolejne minuty wytwórca, przynosił coraz to
nowsze różdżki, jednak za każdym razem kiedy, nimi machnęła, coś spadało,
pękało, łamało, skrzypiało… W końcu pan Olivnader wyszedł na zaplecze i przez
dłuższy czas z niego nie wychodził.
Lisa była zrozpaczona, czy to oznaczało, że nie
posiadła żadnej umiejętności magicznej. Że ktoś się pomylił i dostała ten list
przez przypadek. Może nie był on dla niej. Ponure myśli przyćmiły szczęście,
jakie wywołała sama wizyta na Pokątnej.
Nawet nie zauważyła, kiedy staruszek wrócił i trzymał
w ręce kolejną różdżkę. Tym razem bez większych przemówień, podała ją
dziewczynce bez słowa. Ona wywróciła oczami, porzuciła już nadzieję, że któreś
z magicznych przedmiotów, ją wybierze. Machnęła, więc patykiem, jakby od niechcenia
i z końca różdżki wystrzelił kolorowe iskierki. Nic nie pękło, sadło,
wystrzeliło. Do był dobry znak. A, więc jednak ma jakiś tam zdolności magiczne.
Mimowolnie odetchnęła z ulgą.
Spojrzała teraz na wytwórcę. Ten wziął od niej różdżkę
włożył ją z powrotem do pudełka i zaczął owijać brązowym papierem, powtarzając
pod nosem:
- Ciekawe, bardzo ciekawe …
- Przepraszam… Co jest takie ciekawe? – pochwyciła
Lisa.
- Widzisz ta różdżka ma 12 cali wykonana jest z cisu,
a jej rdzeń to pióro z ogona feniksa… Ale nie była jedyną taką różdżką… -
mężczyzna napotkał pytające spojrzenie dziewczyny.- Kiedyś dawno, bardzo dawno
temu. Pewien wytwórca rąbiąc różdżki popełnił błąd. Przez pomyłkę stworzył dwie
identyczne różdżki, nie różniące się niczym, nawet wielkością, czy rdzeniem… -
zamilkł na chwilę, po czym kontynuował.- Jedna z nich została sprzedana
niedługo po jej wyprodukowaniu, a druga została i aż po dzisiejszy dzień nie
miała właściciela.
- A kto kupił pierwszą z różdżek? – pytała nadal
zaciekawiona.
- Pamiętam każdą różdżkę jaką sprzedałem i każdą osobę
jaka ją ode mnie kupiła. Jednak wydarzenia, które ci opowiedziałem rozegrały
się dużo, przed moimi narodzinami.
Lisa kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Jednak nie
do końca wierzyła staruszkowi. On na pewno wiedział doskonale kto kupił tą
różdżkę, ale nie chciał jej o tym powiedzieć. Zapłaciła siedem złotych
galeonów, Mia dorzuciła jeszcze kila na naprawę witryn i obie wyszły.
Lisa
zobaczyła ciemność, jakby przez chwilę urwał jej się film. Otworzyła szybko
oczy, minęła jakaś minuta, zanim oprzytomniała i przypomniała sobie który
dzisiaj jest. Tak. Tak, to już dziś 27 lipca, jakże Lisa nie mogła się doczekać
tej daty.
Dziewczyna
otrzeźwiła już do końca po dziwnym śnie, którego nie mogła teraz sobie
przypomnieć. Ubrała na nogi buty i wyszła z pokoju do kuchni. Automatycznie jej
wzrok powędrował w kierunku kuchennego, naściennego zegara, wskazywał 5.30.
Godzinę potwierdzał także widok za oknem. Bez większego pośpiechu podeszła do
lodówki wyciągnęła z niej mleko, a z szafki obok płatki kukurydziane oraz
rodzynki. Wyjęła miskę nasypała płatków i kilka rodzynek. Zalała wszystko
mlekiem i zaczęła jeść. Po skończeniu śniadania i posprzątaniu po sobie,
zauważyła, że od kiedy wstała minęła już pół godziny, dochodziła szósta.
- Czas się
zbierać – pomyślała.
Z powrotem
wróciła do pokoju, aby się przebrać. Rzeczy były już dzień wcześniej
naszykowane, do ubrania miała jasnoniebieskie leginsy i niebieską bluzkę z
nadrukiem serca. Do tego założyła jeszcze niebieskie trampki i już była gotowa
do drogi. Chwyciła tylko jeszcze portfel, włożywszy go do torby, wzięła kufer i
wszyła z domu zostawiając
jak zawsze list dla ciotki i rodzeństwa.
(zestaw Lisy)
A wiadomość brzmiała tak:
Ciociu Karen, Liv i Tom!
Ciocia wie z jakich powodów musiałam wyjść.
Zostaję u Mii przez resztę wakacji, a 1 września jadę do szkoły. Nie
będzie mnie musiała ciocia oglądać przez całe jedenaście miesięcy, bo wrócę,
dopiero po zakończeniu roku szkolnego w czerwcu.
Życzę miłych wakacji.
Lisa
Lisa pomału bez pośpiechu szła
chodnikiem, ciągnąć za sobą kufer. Uliczny gwar Londynu jeszcze się nie zaczął.
Chociaż na jezdni pojawiało się coraz więcej pojazdów, życie nadal toczyło się
ospale. Pierwsi podróżni zaczęli tłoczyć się przy dworach kolejowych i
tramwajowych oraz autobusowych.
Cały ten gwar i zamieszanie zadawały
się nie docierać do zamyślonej i rozkojarzonej kasztanowłosej dziewczynki. Kika
osób ją po drodze potrąciło, ale nawet nie zadali sobie z tego sprawy.
Napotkała ma swoje drodze, wreszcie
to czego szukała, a mianowicie kioski. Podeszła do pomalowanej na zielono budki,
na szczęście była już otwarta. Podeszła do niego bliżej, zaglądnęła przez
okienko do środka. W otworze pojawiła się twarz starszej kobiety, uśmiechnęła
się ona miło do Lisy.
- Dzień Dobry! Chciałby kupić mapę
miasta. Ma pani? – spytała grzecznie.
- Tak – odpowiedziała kobieta i
posłała dziewczynie zdziwione spojrzenie.
- To poproszę. Ile płacę?
- Trzy funty.
Lisa wyciągnęła ze skórzanej torby
portfel i zaczęła w nim grzebać. Nie miła zbyt wile mugolskich oszczędności.
Jednak znalazła nieszczęsne trzy funt, podła jej sprzedawczyni. Po czym
wziąwszy mapę, przeszła trochę dalej w stronę wejścia do parku i przysiadła na
pierwsze lepszej ławce. Rozłożyła mapę i zaczęła ją dokładnie studiować.
Z tego co wyczytała z mapy stąd miała,
minąć jakieś trzy przecznice i bez trudu znajdzie się na Charles Square, przy
domu numer 15. Lekko licząc to około godzinę drogi, może ciut więcej.
Kasztanowłosa dziewczyna zamyśliła
się. Była godzina koło ósmej rano. Miała przed sobą prawie cały dzień.
Powidła wzrokiem po parku. Nie miła zamiaru
spędzić na tej ławce całego dnia i nagle wpadła na pomysł, wstała, wzięła swój
bagaż. Postanowiła złożyć wizytę Mii, powinna to zrobić już wcześniej, ale
sprawy potoczyły się inaczej.
Wszyła, na już przeludniony chodnik i
szła, nie zaważając, innych. Tak pochłonęła się w swoich myślach, że nawet nie
zauważył, kiedy znalazła się na miejscu przed drzwiami domu Those.
Zapukała energicznie, ale dopiero po
fakcie zauważyła, że wszystkie okna są zasłonięte, a lokatorka, albo śpi, albo
nie ma jej w domu. Jednak po kilku minutach, szczęknął zamek i w drzwiach
stanęła zaspana Mia. Bez zbędnych wyjaśnień wpuściła gościa do środka.
Lisa weszła na korytarz, a kufer i klatkę postawiła w kącie. Z czego Śnieżka nie była
bynajmniej zadowolona, ogłaszając to krótkim pohukiwaniem. Spojrzała na Those,
miła na sobie szlafrok, a pod nim najprawdopodobniej koszulę nocną.
- Przepraszam, że tak wcześnie. Obudziłam
cię – powiedziała przepraszający tonem.
- Nic się nie stało, słońce. I tak musiałam
już wstać do pracy.
No i padło słowo klucz ,,praca”
Lisia chciała zapaść się pod ziemię. Znała Mię już od roku, a nawet nie
wiedziała gdzie pracuje. To nie było taktowe z jej strony.
- A gdzie pracujesz? – spytała nie
śmiało.
- W Ministerstwie Magii – powiedziała nieco
zdziwiona, ale posła dziewczynie promienny uśmiech. – Uwierz to nic ciekawego.
Ostatnio nie mam za dużo do roboty. Wszyscy mnie w czymś wyręczają, faceci są frustrujący – mrugnęła do niej zawadiacko okiem.
- Aha – uśmiechnęła się. – Więc będziesz
zaraz wychodzić. To ja może…
- No właśnie. Czemu zawdzięczam tę
wizytę. Dawno cię u mnie nie było – powiedziała z wyrzutem.
- Tak wiem i przepraszam. Ostatnio
miałam dużo rzeczy na głowie. Ale wszystko nadrobimy. Mogę tu spędzić czas aż do
końca wakacji. Mogę prawda? – wymówiła te zadnia na jednym wdechu.
- Tak oczywiście, że możesz. Ale co z
twoją ciocią co ona na to? Nie możesz, uciekać z domu.
Lisa wywróciła oczami i zabrała się
do wyjaśnień:
- Nie uciekłam z domu, nic z tych rzeczy.
Po prostu dostałam list do koleżanki, że mogę przyjść do niej ma piżama-party. A
ja podstępem sprawiłam, że ciotka Karen się zgodziła. Tylko musiałam powiedzieć
jej, że resztę wakacji spędzę u ciebie, no i zabiorę Śnieżkę ze sobą, bo działa
jej ona na nerwy.
- Ach tak. To dobrze, że Karen o
wszystkim wie. Ale wybacz mi muszę się jeszcze przebrać, bo się spóźnię.
- A kiedy wrócisz?
- Hmm… Dzisiaj mam dwie zmiany, bo
zamieniłam się z Jacksonem, więc pewnie około ósmej wieczór. A czemu pytasz?
- Bo ja dzisiaj mam nocować u tej
koleżanki i chciałam wiedzieć czy się jeszcze zobaczymy, przed wyjściem.
Mia pokiwała głową. Potem spytała
jeszcze, czy trafi na miejsce, a po zapewnieniu Lisy, że wszystko już wie. Przebrała
się błyskawicznie w czarną szatę. Co zadziwiło kasztanowłosą, bo zwykle preferowała
ona stroje koloru niebieskiego. Ale udawała, że uszło to jej uwadze. Aby nie
przeszkadzać bardziej Lis, zaniosła swój kufer do pokoju, który był przeznaczony
dla niej.
Zawsze ciekawiło ją czemu,
zawdzięczała przywilej posiadania własnego pokoju w domu Mii, ale nigdy nie miała
okazji o to spytać.
Niedługo po rozpakowaniu, zauważyła,
że w domu zapadła kompletna cisza, co oznaczała, że Those już wyszła. Lisa
rozłożyła się wygodnie na łóżku i bez większego celu wodziła wzrokiem po
suficie. Przymknęła powieki i nawet nie wiedząc kiedy zdrzemnęła się obudziło ją
burczenie w brzuchu.
Wstała i podeszła do kuchni otworzyła
lodówkę. Mimo, że znajdowała się w mieszkaniu czarownicy, było w nim
zaskakująco dużo przyrządów i urządzeń mugoli. Spenetrowała wzrokiem lodówkę, zastanawiając się co może zjeść. Postanowiła postawić na prostotę i zrobić
jajecznicę z pomidorem. Wyciągnęła, więc dwa jajka, masło i dużego pomidora.
Po przygotowaniu, patelni z
roztopiony już na niej masłem i umyciu, obraniu i pokrojeniu pomidora przyszedł
czas na jajka. Wbiła prędko dwa i dorzuciła pokrojone czerwone warzywo.
Kiedy skończyła jeść posiłek posłała przelotne
spojrzenie na zegar. Aż ją spiorunowało było już w pół do czwartej po południu.
Ile że ona spała, przelazła cały dzień nawet o tym nie wiedząc. Szybciutko uczesała włosy w koński ogon chwyciła w pośpiechu torbę i wyszła szybko z
domu.
Stosunkowo łatwo, z pomocą mapy
odnalazła Charles Square. Stała teraz przed domem numer piętnaście. Pukając delikatnie
w drzwi i czekając, aż ktoś je otworzy.
~~~~~~
SURPRISE!!!
Tak wiem, że to raczej nie jest niespodzianka, bo czekaliście
na rozdział już ponad trzy miesiące. Ale ja sam nie oczekiwałam,
że uda mi się go wstawić już dziś :)
Od razu mówię, że takie dwu częściowe rozdziały będą się
zdarzały bardzo rzadko.
Przepraszam jeśli pojawią się jakieś błędy, starałam się ich unikać, ale nic
nie mogę obiecać w tej sprawie.
A ten dedykuję:
Ana D. - za motywujące i szczere komentarze, które wywołują uśmiech na mojej twarzy
gabii. w - za przesyłane mi morza i oceany weny
Yey, wreszcie się doczekałam! :) Podzielenie rozdziału na części - w sumie ciekawy pomysł ;) Co do treści: było naprawdę super <3 Tak, Lisa to ma wyczucie czasu, zdecydowanie. Nocowanis jest wieczorem, a ona wychodzi z samego rana. Ale gdybym miała taką ciotkę jak ona, to pewnie też bym tak zrobiła.
OdpowiedzUsuńRóżdka! Super, że o tym napisałaś, bo zawsze ciekawiło mnie, jaką ona ma różdżkę. Ale kim jest ten drugi czarodziej, co ma taką samą? Bo Voldemort to na pewno nie jest. Ani Harry. Więc kto? (Nie, nie sprawdzam po rzadnych wikipediach, zgaduję na sucho) James? Severus? Neville? Syriusz? Jakaśbliżejnieokreślonapostać?? Mam nadzieję, że szybko się to wyjaśni.
No cóż, co tu więcej pisać? Czekam na drugą część i dalszy rozwój akcji! <3
Przyznam, że Lisa ma takie samo poczucie czasu co ja, temu nie można zaprzeczyć :)
UsuńHmm... Co do różdżki zgaduj dalej. :) Będę trzymała w napięciu, chociaż rozwiązanie różdżkowej zagadki, pojawi się w drugim tomie, cóż musisz moja droga niestety trochę poczekać.
Dziękuję za komentarz :)
Nareszcieeeeee!! Tak dlugo czekałam. Seredcznie dziękuję za dedykacjeie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału bardzo ale to bardzo mi się podobał. Na błędy za bardzo nie zwracałam uwagi i nie wiem czy jakieś były :). Rozdział ciekawy i zastanawiający. Ciekawe co takiego zdarzy się tej nocy.
( w życiu Lisy ).
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że znów zaczniesz dryfować po morzach i oceanach weny. :) :*
Bardzo się cieszę, że się podobało.
UsuńTa noc, będzie, bądź nie będzie, ciekawa (tak jestem okropna, nie dość, że karze czekać 3 miesiące to jeszcze, nie chcę zdradzić, żadnych szczegółów)
Bardzo dziękuję za kolejne morza i oceany weny oraz za komentarz. :)
Wreszcie <3 Identyczna różdżka jak różdżka Voldemorta? No, no, to by było ciekawe... Chociaż zastanawia mnie to, że ma pióro z ogona feniksa, a różdżki Harry'ego i Voldemorta mogły mieć z innych części ciała ptaka. Błagam cię, wyjaśnij to prędko i zdradź czy było to pióro z ogona Fawkesa! Znalazłam parę literówek i przecinków w złych miejscach, ale nie będę ich wymieniać. Wymienię jednak dwa inne błędy: "Rzeczy były już dzień wcześniej naszykowane, do ubrania miła jasno nie niebieskie leginsy i niebieska bluzkę z nadrukiem sera." - po pierwsze powinno być "miała", ale to tylko literówka, po drugie tego "nie" nie powinno być, powinno być natomiast "jasnoniebieskie", po trzecie myślę, że chodziło ci raczej o nadruk serca, a nie sera, patrząc na obrazek. xD Pominę, że według mnie ta bluzka jest fioletowa. "Szybciutko przeczesała włosy w koński ogon" - powinno być raczej uczesała, bo "przeczesała" to by było jakby szybko poczesała włosy grzebieniem/szczotką albo ręką. Jeszcze na jeden błąd muszę zwrócić uwagę - pisze się "w kącie", nie "w koncie", bo to ma inne znaczenie, a raczej nie chodziło ci o np. konto bankowe. Ogólnie jak zawsze bardzo mi się podoba. Strasznie tajemnicza ta Mia. :) Nie pasuje mi tylko fakt, że 12-letnia dziewczynka znajduje się sama w wielkim Londynie i nikt się nie zainteresował, a potem jeszcze Mia puściła ją samą? To trochę nieodpowiedzialne zostawiać dziecko samo w wielkim mieście.
OdpowiedzUsuńA, i dzięki za dedykację. ^^
UsuńNa początku muszę cię chyba przeprosić, ze to że musiałaś się tyle opisać tych błędów i podziękować, że je w ogóle mi wytknęłaś.
UsuńHmm... Przyznam, że w miastach ludzie są nie czuli (ja mieszkam na wsi), może i nie mam dużego doświadczenia z miastami, ale spacerowałam po nich sama. Nie wile starsza od Lisy i nikt nie zareagowała. Ale ten fakt pomińmy...
Mia jest bardzo tajemnicza, ale i odrobinę szalona za razem. Tak osoba raz stanowcza, a raz zmienna... [wzorowana na moim tacie] ;)
A jeśli chodzi o różdżkę, niestety będziesz musiała poczekać na rozkwit akcji.
Dziękuję za komentarz <3
Cieszę się, że się spodobało. Błędy to zmora :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę dzięki będę niecierpliwe czekać na wiadomość od ciebie :)
A i dziękuję za komentarz ♥
Hejjjka ! Zostałaś nominowan do LBA.
OdpowiedzUsuńSzczegóły na :
http://nicniezdarzasiedwarazytaksamo.blogspot.com/
Suuuper rozdział! Bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci weny i oczywiście czekam na następny rozdział :)
Ginny :*
Dziękuję <3 Cieszę, że się spodobało :)
Usuń