Spotkanie z przeszłością ~ ciekawość musi mieć swoje granice...
Lisa wstała
wcześnie rano, jak zwykle. Wzięła podręcznik do zaklęć poziom piąty, pomimo iż
była dopiero w trzeciej klasie. Książkę pożyczył jej Fred Weasley,
powiedziawszy wcześniej, by oddała mu ją dopiero wtedy kiedy on o to poprosi,
bo na razie na dość nauki do SUM-ów. Tak więc podręcznik wszedł w jej
posiadanie.
Siedziała teraz
w swoim ulubionym, wysiedzianym fotelu, czytając formułki zaklęć i wskazówki jak
dobrze ich używać. Nagle natrafiła na notatkę zapisaną, lekko atramentem, na
marginesie niedbałym i trudnym do odczytania pismem.
Dało się
odczytać tylko słowa brzmiące ,,tempus subcinctus”. Ciekawość wzięła nad nią
górę, więc z książką otwartą na danej stronie, popędziła do dormitorium. Dziewczyny
jeszcze smacznie spały. Ale sypialnia wyglądała jak pobojowisko. Wszystkie stoliki
nocne było poprzesuwane w miejsca, w których normalnie nie stały, a po całej
podłodze walały się różne części garderoby Lawender.
A wszystko
przez to, że wcześniejszego późnego popołudnia, a raczej wieczoru Brown zrobiła
raban z powodu zniknięcia jakiegoś wisiorka czy amuletu (coś w tym stylu). Zaczęła
snuć teorie, że to Syriusz Black jej to ukradł. Ze wszystkich dziewczyn
mieszkających w dormitorium przejęła się tym bardziej tylko Prevatil Patil. Reszta
dziewczyn podchodziła do tego bardzo sceptycznie.
Na myśli o
tym, że Black mógł jej to ukraść, śmieszyła Berry. No bo po co zbiegłemu więźniowi
jakaś błyskotka, to było absurdalne. A na pewno kolejną wizytę w wieży
Gryffindoru spożytkowałby lepiej.
Odkąd w
pamiętną noc był w dormitorium chłopców, Lisa czuła lekki nie pokój. Ale podświadomie
nie bała się Syriusza Blacka, chociaż wszyscy dookoła powtarzali jej, by miał
się na baczności. Przyłapywała się na tym, że coraz częściej czyta list. Znała
go niemal na pamięć.
Dziewczyna
znalazła sowią różdżkę na stercie rzeczy nieopodal łóżka Herminy. Wzięła ją do
ręki, książkę postawiała na stoliku nocnym koleżanki odszukała wzrokiem
zaklęcie i je wypowiedziała:
- Tempus Subcinctus!
Nagle obraz
wokół niej zaczął wirować i rozmazywać. Po chwili poczuła ja upada na posadzkę.
Rozejrzała się po pokoju. Panował w nim idealny porządek, nigdzie nie walały
się rzeczy.
Przez głowę
przeszła jej myśl, że może to zaklęcie powoduje iż rzeczy same się sprzątają. Ale
wydawało jej się, że jednak coś się zmieniło. Spojrzała ponownie po pokoju. Było
w nim, tak jak wcześniej pięć łóżek, ale spojrzała na swój stolik nocny.
Nie było na
nim ramki ze zdjęciem rodziców ani jej pamiętnika, jedyne co nadal pozostało to
pamiętnik jej mamy. Poparzyła na pozostałe stoliki, z nich również zniknęły
rodzinne pamiątki.
Odruchowo spojrzał
na ścianę, na której zwykle wisiał kalendarz i nieomal zemdlała. Na wielkim
kalendarzu widniał rok: 1974. To nie
możliwe, oznaczało by to, że przeniosła się w czasie o jakieś dwadzieścia lat
do tyłu. Z czego wynikło by, że normalnie jeszcze się nie urodziła, jej rodzice
nie wzięli jeszcze nawet ślubu, oni mieli dopiero po trzynaście, czternaście
lat.
Całkowicie
zdezorientowana, nie wiedząca co ma robić i myśleć Lisa wyszła z dormitorium.
Jedyne co się nie zmieniło, to schody, kamienne stopnie. Tak jak zwykle trzeba
było uważać na piąty stopień od dołu, który bardzo lubił się przemieszczać.
Zeszła
schodami do pokoju wspólnego. Na szczęście nikogo w nim nie było. Tuż przed
wejściem zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Nie miła na sobie piżamy, a szkolną
szatę, włosy nie były związane w niedbałego kucyka, tylko rozpuszczone sięgały
jej do pasa.
Przeszła przez
dziurę w portrecie. Jakaś siła zaciągnęła ją aż na błonia. Dopiero teraz
spostrzegła, że jest piękne, słoneczne popołudnie, wcześnie nie zwracała na to
większej uwagi.
Pod jej ulubionym
drzewem siedziała Emma, poznała ją z daleka po lśniących w słońcu blond
włosach. Tuż obok niej Mia, a koło nich siedziała jeszcze rudowłosa dziewczyna,
w której Lisa poznała Lily. Rozmawiała właśnie z ciemnowłosą koleżanką.
Zauważyła
także nieopodal siedzącego, wpatrzonego w Emmę Borysa. Dziewczyna nie zdawała
sobie sprawy, że on ją obserwuje. Ale nie to przyciągnęło uwagę Lisy.
Nieopodal niej
czterech chłopców, chyba z Gryfonów znęcało się na innym chłopakiem Ślizgonę o
czarnych tłustych włosach. Zareagowała natychmiast. Podbiegła do nich i
wyciągając różdżkę z szaty. Stała teraz w odległości najwyżej metra od nich.
- Zostawicie
go! – powiedziała stanowczo i wyraźnie.
Wszyscy
odwrócili się, a dwaj czarnowłosi chłopcy, którzy trzymali różdżki w górze
spuścili jej, co spowodowało, że ich ofiara była wolna.
- Widzicie
chłopaki! Nowa! – powiedział jeden z chłopków o czarnych włosach.
- Łapo, nie rób
z siebie większego idioty niż jesteś. Bo nic na tym nie zyskasz – skomentował
zachowanie kolegi okularnik, któremu Lisa dopiero teraz mogła się bliżej przyjrzeć,
natychmiast poznała w nim Jamesa Pottera.
- Obaj się uspokójcie
- warknął trzeci z nich. – Jak masz na imię?
- Jestem Lisa …
- urwała na chwile zastanawiając jakie nazwisko podać, bo własnego nie mogła im
wyjawić. - … Turner – powiedział pierwsze nazwisko jakie wpadło jej do głowy. –
Jestem Lisa Turner.
- Ja jestem Remulus
Lupin. A to James Potter, Syriusz Black i Peter Pettigrew – wskazał współtowarzyszy.
- Miło mi was
poznać – powiedziała przyglądając się Lupinowi, czyżby to naprawdę był
nauczycie OPCM, nie mogła w to uwierzyć.
- Skąd tu się wzięłaś?
– spytał Syriusz, który przez chwilę nie wiedział co ma powiedzieć, ale już się
opanował.
- Przyjechałam
na wyminę uczniowską. Ale to długa historia i nie będę was nią zanudzać – jak
na razie kłamanie szło jej jak po maśle.
- Nie chcesz
nie mów – skomentował Black. – Ale wiedz tylko jedno – przybliżył się do niej o
krok – jesteś bardzo ładna umówisz się ze mną.
Lisa prychnęła
i posłała mu pogardliwe spojrzenie. Znają się raptem parę minut, a on już chce
się z nią umówić. Odwróciła się do nich plecami powiedziawszy ze złością: ,,Jestem
już zajęta” i ruszyła przed siebie. Za jej plecami chłopcy natomiast wymieniali
się zdziwionymi spojrzeniami. Tylko Łapa powiódł za nią wzrokiem z dziwnych
uśmiechem na twarzy.
Zdenerwowana
Lisa szła nie patrząc nawet dokąd. Nagle usłyszała za sobą głos:
- Coś się
stało? – spytała blondynka.
- Tak. Stało się.
Oni się stali – wskazała Huncwotów.
- Nie przejmuj
się nimi. To są skończeni pajace – odpowiedziała Lily.
- A jak masz
na imię? I dlaczego Syriusz tak się na ciebie gapi? – spytała Mia, a przy kwest
związanej z Blackiem dało się słyszeć lekką nutę zazdrości w jej głowie.
- Lisa Turner.
A co do Syriusza nie przejmuj się. Zasłużył na to bym nie obdarzała go nawet
spojeniem. Wiele bym dała by był niewidzialny.
- A dlaczego
tak bardzo interesuje cię Black, Mia co? – spytała z ukradkowym uśmiechem na
twarzy Emma.
Teraz Mia,
Emma i Lily zaczęły rozmowę z temat Łapy co jakiś czas posyłając na niego spojrzenia.
Lisa zaś całkowicie wyłączyła się z rozmowy. Rozmyślając o tym jak może z powrotem
do teraźniejszości. Wreszcie wpadała na genialny pomysł. Ale będzie musiała
zapytać się nowo poznanych ,,koleżanek”.
- Nie wiecie
gdzie jest gabinet dyrektora, miałam się do niego zgłosić.
- Ja wiem
gdzie. Zaprowadzę cię – zadeklarowała się Lily.
Wstała z
murawy, na której siedziała i razem z Lisą ruszyła w stronę zamku. Już po kilku
minutach stały koło gargulców strzeżących wejścia.
- Hasło – powiedział jeden z nich.
- Czekoladowe
żaby. Tak sądzę.- powiedział w ich stronę Lily.
Wejście
otwarło się, Evans zarobiła zachęcający ruch ręką. Lisa niepewnie weszła,
wspięła się po schodach na szczyt. Dotarła do drzwi z mosiężną kołatką. Zastukała,
ale niechała na odpowiedz tylko od razu weszła.
Przy biurku
siedział o kila lat młodszy profesor Dumbledore, uśmiechnął się do niej miło i
zapytał, o co chodzi. Dziewczynka usiadła na krześle i zaczęła dokładnie
opowiadać. Kiedy skończyła zapytał ją o parę rzeczy i stwierdził.
- Żeby
odwrócić to zaklęcie wystarczy użyć zmieniacza czasu. Akurat się składa, że mam
jeden egzemplarz.
Podał jej łańcuszek
z dziwnym wisiorkiem. Nakazał jej aby zakręciła nim dwa razy, tak zrobiła. Poczuła
jak zaczyna się kręcić, a obraz przed oczami zaczyna jej się rozmazywać. Zmieniacz
czasu wypadł jej z ręki, poczuła jak upada na podłogę.
Rozgląda się
po pokoju. Znowu znajduje się w sypialnie pośrodku stery porozrzucanych rzeczy.
Nie za bardzo wiedząca co się stało,
Była jednak
pewna, że wszystko to co się wydarzyło było niezwykłe, pomimo, że tego nie pamięta.
KONIEC
Hej!
Przepraszam, że miniaturkę oddaję po terminie, ale miałam wczoraj małe zamieszanie i nie zdążyłam jej do końca napisać. Mam tylko nadzieję, że się spodobała
SuperGenialniePrzegenialniePrzesuperStraszliwieFantastycznaMiniaturka (najdłuższe słowo, jakie wymyśliłam) ;)
OdpowiedzUsuńJak czytałam to o Syriuszu-kasanovie, co podrywa ledwie poznaną, to mi się chciało śmiać. Ale Lisia jest ,,zajęta" i nie da się temu pobrywaczowi. (Hoho, ale Mia się w nim też zadurzyła ♥)
Pomysł nieco podobny do Fanfika, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, ale tam w czasie przeniosła się Hermiona.
Ogółem bardzo fajna i ciekawa miniaturka :) Czekam na następne i pozdrawiam ♥
Dziękuję za miłe słowa!
UsuńCo Fanfika, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, odrobinę się na nim wzorowałam. Ale oryginał dużo śmieszniejszy niż moja miniaturka :)
Ja na miejscu Lisy sama błagałabym Syriusza, żeby się ze mną umówił. xD Co tam, że znalibyśmy się dopiero kilka minut. xD Miniaturka genialna. :D
OdpowiedzUsuńPs. jestem Ana, nie chciało mi się logować. xD