poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zawieszam...? Zamykam...? Zmieniam...? Czyli co dalej z blogiem będzie...

Dobry wieczór, kochani czarodzieje! Jeżeli ktokolwiek jeszcze to czyta...
Niestety nie przynoszę wam długo wyczekiwanego rozdziału... Jest to bardziej post informacyjny, jeśli mogę tak to ująć... Ale może najpierw nakreślę Wam wszystko po kolei...
Końcem czerwca zeszłego roku (niemal pół roku temu... o zgrozo jak tan czas leci...) nie myślałam nawet, że nastanie AŻ taki przestój na blogu. Jak chyba wspomniałam w poście, tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, w wakacje zostałam pozbawiona mojego narzędzia pracy - netbooka. Doczekałam się jego zwrotu mniej więcej w połowie września (brawo i już dwa miesiące poszły się paść...). Powrócił jednak do mnie z do zera wyczyszczoną pamięcią i z kompletnie innym edytorem tekstów (i przestaw się tu człowieku z Worda na Office'a). A ja, jak to ja nie robiąc kopi zapasowych dokumentów, ani nawet nie przerzucając tekstu na bloggera pozbyłam się prawie w całości napisanego jedenastego rozdziału... Jego późniejsze odtworzenie stało się dość uciążliwe, zwłaszcza z płatającym figle nowym edytorze i straszenie zamulającym komputerem. Tak, wiec pisanie odeszło trochę na boczny tor... Jednak na gwiazdę ostałam nowego laptopa i zapaliło się zielone światło dla upragnionego powrotu, ale... Czy zawsze musi być jakieś "ale"?... Zadałam sobie sprawę, że ja się wypaliłam, może nie całkiem do końca bo nadal, jednak nie mam już jasne wizji tej historii, fabuła w mojej głowie stała się strzępkowa.
Dlatego przychodzę z zapytaniem, co z robić z blogiem? Nie chcę się zmuszać do pisania czegoś, co nie będzie spełniało moich, ani Waszych oczekiwań. Nie mniej jednak nie ukrywam, że prowadzenie i bloga, i tworzenie tej historii sprawiało mi wiele radość. Nie raz zdołowana po całym dniu wieczorem czytałam komentarze pod rozdziałam i uśmiech sam cisnął mi się na usta. Nawet głupie proste słowa "Super rozdział!", czy "Czekam na więcej!" sprawiały, że czułam się mega szczęśliwa i skakałam jak nienormalna po pokoju...
Dlatego pragnę zapytać, czy całkowicie i nieodwracalnie zawiesić bloga?
Zamknąć go, chodzi mi tu bardziej o wygaszenie/usuniecie jego adresu internetowego?
A może całkowicie zmienić, przeistoczyć w coś nowego? Ja właśnie za tą opcją jestem najbardziej. Bo choć historia Lisy się wypaliła, tak w mojej szalonej głowie zrodził się pomysł na nową całkowicie inną opowieść o Sophii... Napiszę może co nie co o moim pomyśle i sami zdecydujecie. Historia dzieje się w czasach Huncwotów, a idealnie opisują ją jej tytuł oraz pod tytuł... Inna. Historia polskiej Angielki...
Decyzja w dużej mierze zależy od Was.
Mam nadzieję, że jaszcze ktoś to przeczyta...
Pozdrawiam Wasza,
julia dudzik

2 komentarze:

  1. Kochana tak naprawdę nie wiem co powiedzieć... decyzja zależy od czytelnika... szczerze sama nie wiem co bym zrobiła na twoim miejscu. Na pewno nie usuwają adresu strony! Od tego Cię przestrzegam! Nie masz prawa ja ci po prostu (jeśli mogę) zabraniam! Pomysl... nie możesz usunąć bo za kilka lat wejdziesz na tego bloga i przypominisz sobie jak cudowną historię udało ci się stworzyć. Myślę, że najlepiej jest zawiesić. Inni będą mogli wówczas wejść tu i poznać genialną historię Lisy, a ty kiedyś jak wena na to opowiadanie powróci będziesz mogła je kontynuować. Ale ja Cię oczywiście do niczego nie zmuszam! Na brodę Merlina nie! Myślę jednak, że zawieszenie bloga byłoby najlepszą decyzją. Co do tej nowej historii o Sophii... myślę, że to dobry pomysł bo ja nwm co bym zrobiła bez twoich opowiadań które najbardziej na świece cenię i uwielbiam (tak samo i autorkę).
    Kochana nie zależnie od twojej decyzji ja ją uszanuje i myślę, że inni czytelnicy również. Historia Lisy pozostanie na pewno w moim sercu nie zależnie czy usuniesz tego bloga czy zawiesisz (preferuję drugą opcję). Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć i jeśli powstanie blog z historią Sophii to będę Cię wspierać w tworzeniu go i w pracy nad nim.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okey.
      Dzięki :*
      Zdecydowałam, że jednka decyzja w dużej mierze należy do czytalników, bo jednak to oni tak jakby tworzą ten blog. Bez nich nie miałabym żadnej motywacji do działania (pisania) i zapewne nadla trwałabym na etapie dzielania się moją pracą tylko z przyjacółkami...
      Twoją radę wezmę sobie głęboko do serca. Rzeczywiście może kiedyś tu powrócę... I jak znając życie zrobię jeszcze większy bajzel niż jest xD
      Również pozdrawiam i obiecuję informować na bieżąco :)

      Usuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic