Lisa pospiesznie przemierzała szkolne
korytarze. Ślizgając się po posadzce, zmierzała w kierunku wieży
astronomicznej. Sonia już na nią czekała.
Widząc przyjaciółkę Winter uśmiechnęła
się promiennie. Lisa odpowiedział tym samym, po czym obie przytuliły się na
powitanie.
- Cześć! O czym chciałaś porozmawiać?
– zapytała Sonia.
Berry wzruszyła ramionami, mając
nadzieję, iż osiągnęła zamierzony cel i gest ten wyglądał dostatecznie
obojętnie.
- Nie można już zwyczajnie
porozmawiać z przyjaciółką. Od rozpoczęcia roku jakoś się tak mijamy…
- Ale list…? – przerwała jej
przyjaciółka.
- To był pretekst. Chciałam
przeprosić, w dużej mierze to ja przyczyniłam się do tego, że tak się mijałyśmy…
Przyjmiesz przeprosiny.
- Jasne – opowiedział bardzo szybko
Sonia. – Ale nie zaprzeczę temu co przed chwilą powiedziałaś.
Obie dziewczyny uśmiechnęły się,
chociaż każda z innego powodu. Lisę czekała jeszcze trudna rozmowa o jej
znamieniu.
- A wracając do tych moich
przeprosin… To… Muszę ci coś jeszcze powiedzieć… Ja… ja… ja..
- Wyksztusisz to z siebie, czy muszę
ci pomóc – ponaglała przyjaciółkę Sonka.
- To nie takie proste. Ja nawet nie
wiem od czego zacząć… - Lisa coraz bardziej się denerwowała.
- Proponuje od początku.
Berry wzięła głębszy wdech i
otworzyła usta, ale natychmiast je zamknęła. Naprawdę nie wiedziała jak zacząć
i jak sklecić jakieś sensowne zdanie, nie zaczynające się od „Yyy…”. Spróbowała
ponownie licząc, że tym razem nie stchórzy.
- Wszystko zaczęło się jeszcze w
zeszłym roku szkolnym… W mój pierwszy dzień nauki w Hogwarcie. W tedy pojawiła
mi się na czole blizna w kształcie pięcioramiennej gwiazdy. Zaskoczona i
zdezorientowana… Kto by nie był, gdyby na jego czole nagle pojawiła się blizna.
Przecież to nie spotykane NAWET w czarodziejskim świecie. – Lisa odgarnęła
grzywkę i ukazała znamię na potwierdzenie swoich słów. – Tej nocy kiedy razem z
Ros dostałyśmy szlaban, chciałam iść do biblioteki, aby dowiedzieć się o niej
czegoś więcej. Obie dobrze wiem jak to się potoczyło… Wszystko się wyjaśniło,
kiedy przypadkowo znalazłam w bibliotece jakąś książkę. Nie sądzę aby to był
tylko czysty łut szczęścia… Ale nie ważne… Otworzyłam na przypadkowej stronie,
na jakiejś przepowiedni czy coś… Jakoś tak: „Gdy na świat przyjdzie dziecię
dziewczynka, pod konie miesiąca letniego naznaczy ją los znamieniem gwiazdy.
Dorastać będzie w nie wiedzy swej mocy. Lecz gdy do szkoły, Hogwartu pójdzie
znamię da o sobie znać. Będzie jej mówić co może czynić. Pokazywać co czynią
inni. Co stanie się w przyszłości i co stało się w przeszłości.” Na początku
nie do końca ją rozumiałam, ale teraz już wiem, że dotyczy ona mnie.
- Skąd ta pewność? – zapytała Sonia
- Urodziłam się pod koniec lipca, a
lipiec jest miesiącem letnim. Początkowo myślałam, że ta „nie wiedza mocy” to
to, że nie wiedziałam, że jestem czarownicą dopóki nie dostałam listu, a moja
blizna pojawiła się zaraz po przybyciu do Hogwartu. Chociaż równie dobrze może
to znaczyć, że nie miała pojęcie o samym istnieniu blizny i o jej
„właściwościach”.
- Właściwościach?
- Ostanie wersy z tej księgi, wynika
z nich, że mogę widzieć przeszłość, przyszłość i to co się dziej obecnie,
gdzieś indziej…
- Poważnie się zastanawiam, czy się
mam na ciebie obrazić… - przerwała swoją wypowiedź Sonia, a Lisa posłała jej
pytające spojrzenie. – No wiesz, przez prawie cały zeszły rok szkolny miałaś
wgląd w naszą przyszłość… Mogłaś się wcześniej tym ze mną podzieli i na
przykład powiedzieć co Snape wymyśli na tych swoich trudnych kartkówkach…
- Niestety to tak nie działa - Berry
uśmiechnęła się w stronę przyjaciółki. – Jeszcze nie opanowałam wizji.
Pojawiają się tylko w snach i nie umiem rozpoznać czego dotyczą. Czy
przeszłości, czy przyszłości, czy teraźniejszości.
- Co nie zmienia faktu, że mogłaś to
wcześniej powiedzieć. Przecież jesteśmy przyjaciółkami – powiedział z lekkim
wyrzutem Winter.
- Masz racje.
- Skrywasz jeszcze jakieś sekrety, o
których nie wiem. – spytała dość retorycznie, ale jej przyjaciółka wzięła to
dość na poważnie.
- W sumie... To mam jeszcze jeden
dość dla mnie ważny, ale nie mogę ci powiedzieć. Dotyczy to, także innej osoby
i obiecałam komuś, że nikomu powiem.
- Zakochałaś się?! – zapiszczała
Sonia.
- Co? NIE!
I dalej prowadziły już luźną rozmowę
na nieznaczące tematy. Lisie ulżyło, kiedy wreszcie ujawniła tajemnice blizny
przyjaciółce. Cieszyło ją to, że Sonia łatwo pogodziła się z jej sekretem, to
było wręczy zadziwiające.
Obydwie przyjaciółki do wieży
Gryffindoru wróciły dość późno po godzinie ciszy nocnej. Po drodze nawet
rozchichotane umykały wąskimi, mało im znanymi korytarzykami przed Filch’em.
Kiedy obie jeszcze świeżymi wypiekami na twarzach przekroczyły próg przejścia
do Pokoju Wspólnego, poczuły na sobie czyjeś spojrzenie.
Lisa ujrzała Neville’a siedzącego na
jednym z foteli „czytającego”. Widać było, że książka była tylko kiepskim
alibi, bo trzymał ją na domiar złego do góry nogami. Pożegnała się z Sonią
mówiąc, że ma jeszcze coś do załatwienia z Longbottomem. No co ona posłała jej
znaczące spojrzenia, za co oberwała szturchańcem w ramie. Po czym Winter
zniknęła za drzwiami do sypialni dziewczyn. A kasztanowłosa przysiadła się na
fotelu obok kolegi.
- Czekałeś na mnie? – wypaliła prosto
z mostu Lisa.
- Yyy… Tak. Skąd wiedziałaś, tak
bardzo widać? – odpowiedział Neville lekko się zmieszawszy
- Trochę… Czytasz książkę do góry
nogami. Mogę zapytać po co czekałeś?
- Chciałem zapytać, jak ci poszło
szukanie pamiętnika? – chłopak zrobił się czerwony na twarzy.
- Kiepsko. Hogwart jest ogromny.
Jeśli gdzieś się zawieruszył, to wielki potrwa zanim go znajdę. Chociaż coraz
bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ktoś go sobie bezpowrotnie
„pożyczył”.
- Jutro pomogę ci szukać. Może się
znajdzie.
- Dzięki. Ale teraz idę spać, padma z
nóg. Dobranoc. – pożegnała się Lisa i ruszyła do sypialni.
W pokoju Sonia już smacznie spała,
Berry wzięła szybki prysznic, przebrała się w piżamę i w skoczyła do swojego
łóżka. Ale zasypiając usłyszała jeszcze dziwny dźwięk.
Był to głos, głos, który zmroził krew
w żyłach, głos zapierający dech w piersiach, głos lodowato jadowity.
- Chodź… chodź do mnie... rozszarpię
cię... rozerwę cię na strzępy... zabiję...
Ale do połowy już przesiąknięta
sennością uznała to, za początek sennego koszmaru.
Następnego dnia tak jak obiecał
Neville pomagał w poszukiwaniach, chociaż nawet pracując we dwoje nie za
wiele zyskali. Przynajmniej miała z kim
pogadać, z chłopakiem rozmawiało się całkiem dobrze.
Następnie wieczorem, tak jak dzień
wcześniej udała się pod wieżę Astronomiczną, by spotkać się z Rosalie. Lisa
bardziej obawiała się rozmowy z Ros, nadal pamiętała to uczucie niewidzialnego
muru między nią, a jej przyjaciółką.
Nie niedługo pojawiła się Ros. Obie
przywitały się uściskiem.
- Hej! To o czym chciałaś tak pilnie
porozmawiać? – zapytała Ros.
- No wiesz… Mam tajną misję
zapoznania się z taktyką Ślizgonów na mecz. Może mi pomożesz. – lekko
zażartowała Lisa, aby rozluźnić nieco atmosferę.
Ślizgonka leciutko się uśmiechnęła i
odparła:
- Informacje kosztują. Pomogę tylko w
tedy jak zdradzisz tajne plany Wooda.
W tym momencie dziewczynki wybuchły
niekontrolowanym śmiechem i przez dłuższą chwilę nie mogły doprowadzić się do
porządku. Pierwsza odezwała się Lisa nadal szarpana lekką czkawką*.
- Już widzę jak Wood i Flint nam na
to pozwolą. Prędzej by nas z drużyn powywalali.
- A teraz przyznawaj się o czym tak
naprawdę chciałaś porozmawiać, bo raczej nie o spisku domowej drużyny
Quidditcha Gryfonów, co? – wróciła do tematu Rosalie.
- Racja nie o tym… Ale nie wiem od
czego zacząć… Kiedyś w bibliotece natrafiłam się na pewną książkę, w której
przeczytałam dość ciekawą… Przepowiednie… „Gdy na świat przyjdzie dziecię
dziewczynka, pod konie miesiąca letniego naznaczy ją los znamieniem gwiazdy.
Dorastać będzie w nie wiedzy swej mocy. Lecz gdy do szkoły, Hogwartu pójdzie
znamię da o sobie znać. Będzie jej mówić co może czynić. Pokazywać co czynią
inni. Co stanie się w przyszłości i co stało się w przeszłości.”… I może to
głupie, ale myślę, że dotyczy ona mnie.
- Czemu? Przecież nie masz żadnej
blizny w…
Ros przerwała w pół zadnia, ponieważ
Lisa podniosła grzywkę do góry, a jej oczom ukazała się blizna w kształcie
gwiazdy.
- Ale i tak nie mamy pewności, że to
prawda. W tej książce mógł być stek bzdur włącznie z tą przepowiednią –
podsumowała logicznie Dale.
- Urodziłam się pod koniec lipca, a
to miesiąc letni. Początkowo uważałam, że ta „nie wiedza mocy” to fakt, że nie
wiedziałam, że jestem czarownicą dopóki nie dostałam listu. A moja blizna
pojawiła się zaraz po przybyciu tutaj. Ale równie dobrze może to znaczyć, że
nie miała pojęcie o samym istnieniu blizny i o jej niezwykłych
„właściwościach”. Jeśli wierzyć tej księdze to z ostatnich wersów, wynika, że
mogę widzieć przeszłość, przyszłość i to co się dziej obecnie, gdzieś indziej…
- Nadal nie wierzę… Dlaczego wcześniej
nie powiedziałaś. Na pewno razem byśmy coś wymyśliły… Nie wiem, na przykład jak
kontrolować te wizje.
- Ja…Ty… Jesteś bardziej wyrozumiała
niż myślałam… Nie obrazisz się na mnie…? Nie zezłościsz…?
- To i tak nie miałoby sensu.
Jesteśmy przyjaciółkami. Przyjaciele wybaczają – bardzo mądrze podsumowała Ros.
Lisa przytuliła się do Dale. Miała
dużo racji i cieszyła się, że ma takie przyjaciółki jak Rosalie i Sonia, które
będą ją wspierały.
Później rozmawiały o wszystkim i o
niczym – głównie obgadując Lockharta. Kiedy się rozstały Gryfonka wróciła do
swojej wieży. Zapadła w dość nie spokojny sen.
Po raz kolejny widziała węża oraz
postać, które pojawiły się w wakacyjnych koszmarach. Tym razem jednak osoba
stojąca obok wielkiego gara była odwrócona placami, przy czym trudno było
wywnioskować, czy jest to ten sam chłopak jakiego widziała wcześniej. Nagle
postać odwróciła…
W tym monecie Lisa zerwała się z
łóżka. Ciężko oddychając…
--------------
* Zawsze kiedy dużo, albo długo się śmieje dostaje czkawki (taka cecha dla Lisy ode mnie) ;)
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Ale szkoła, oceny, zakończenie roku... Istne urwanie głowy.
UWAGA!!!
Rozdział nie został jeszcze zbetowany, więc bardzo przepraszam za wszystkie błędy (mam nadzieje, że moja beta mi to wybaczy).
No przerwa jak w Polsacie :D
OdpowiedzUsuńNo ciekawe, kto to był... dobra będę czekać na rozdział z niecierpliwością
Tylko wstaw go szybciej :D
Gin :*
Czyżby Lisa była wężousta? JAK MOŻNA KOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE? TO NIEDOPUSZCZALNE! xD Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się jak najszybciej. :D
OdpowiedzUsuńNo witam :)
OdpowiedzUsuńStrasznie cię przepraszam, że tak spóźniam się z tym komentarzem, ale średnio z moim czasem :(
Dobrze, że dziewczyny się nie denerwowały na Lise, że tak późno im o tym wszystkim powiedziała.
Czyżby wężem z tego snu była Nagini, a co za tym idzie ... Lisa jest wężousta?! No to się porobiło. Neville taki ostatnio pomocny zrobił, czyżby lubił, tak lubił Lise? (Tak to moje chore urojenia :))
Jak możesz kończyć w takim momencie?! No ja nie wiem co ci zrobię! :D
Genialny rozdział i życzę morza mórz weny :)
Ps. Przepraszam, że komentarz wyszedł jak wyszedł no, ale wiesz brak weny :(