poniedziałek, 18 maja 2015

Miniaturka II

Wesele Lisy - finał wielkiej miłości 






W domu państwa Weasley’ów ,,Norze” już od rana panowała wrzawa i podniecenie. W ogrodzie przed budynkiem stał wielki, wręcz gigantyczny złoty namiot. Pani Weasley krzątała się po wszystkich pokojach, nie mając pojęcie w co ma ręce włożyć.
Hermiona, Ginny i Lisa siedziały teraz w największym pokoju. Kiedy do pomieszczenia weszła Molly Weasley.
- A może pomóc wam w czymś dziewczęta? – spytała a Ginny gwałtownie się odwróciła.
- Nie trzeba, mamo. Zaraz powinny pojawić się nasze druhny one pomogą nam się przygotować. Fleur też obiecała nam dać kila wskazówek. Wisz jaka ona jest… ciocia Mery też zapewne się wtrąci… - na chwilę przerwała po czym znów zaczęła. – Lepiej mamo też się zacznij szykować.
Pani Weasley wyszła szepcąc coś niezrozumiałego po nosem. Dziewczyny popatrzyły się po sobie i wybuchły śmiechem. Kiedy się uspokoiły Ginny spytał:
- Boicie się?
- No może trochę chociaż nie wiem czego… - powiedział Lisa.
- Tak, ale bardziej się denerwuję – odpowiedział Hermiona.
Zaraz w drzwiach stanęły Luna, Sonia i Pravati (druhny) już przebrane w swoje sukienki. Luna miała na sobie jasno żółtą, Pravti niebieską a Sonia kremową.
- No to co zaczynamy się szykować – spytała entuzjastycznie Luna i powidła po nich wzrokiem.
Panny młode kiwnęły głową. Pravati machnęła różdżką i do pokoju wfrunęły trzy białe sukienki które po chwili opadły na dwu osobowe łóżko. W pokoju pojawiły się także trzy lustra, kwity oraz rozmaite dodatki. Zaczęło się wielkie szykowanie.
Po ponad półtorej godzinie był niemal gotowe. Przy pierwszym lustrze stała Hermiona już ubrana w prostą, białą suknie sięgającą nieomal do ziemi, w pasie była przewiązana niebieską szarfą. Pravatil natomiast walczyła z jej włosami. Welon przypięty był do włosów niebieską różą i wyglądało to ślicznie.
Przy środkowym lustrze stała natomiast Ginny. Na sobie miała białą, prostą suknie podobną do tej Hermiony, ale szarfa była żółta. We włosach miła welon przymocowany żółtą różą. A obok rudowłosej panny młodej stała Luna, która wybierała biżuterię.
Przy ostatnim lustrze, najbliżej okna stała Lisa. Tak jak pozostałe dwie przyjaciółki miała na sobie suknie, lecz tym razem szarfa była koloru perłowo jasno kremowego. Welon był już przypięty białą różą.

 Co jakiś czas Lisa spoglądała, ku nie zadowoleniu Soni, na okno. Było widać już przybyłą kapelę, a George, Seamus i Charlie w odświętnych szatach byli przygotowani na przybycie gości.
Dziewczynę ciekawił fakt, że Finnigan, także czekał z chłopakami. Zaczęła się zastanawiać, ale nie potrwało to długo, bo jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę! – odpowiedziały równocześnie wszystkie sześć.
Do pokoju weszła Fleur, na jej rękach spała dwu miesięczna dziewczynka. Vicitorie, mała niebieskooka blondynka. Lisa myślała, że z powodu dziecka Bill i Fleur nie przyjdą na wesele, ale jednak przybyli.
Mama położyła delikatnie córeczkę na łóżku i przykryła kocykiem, ta tylko wciągnęła głośniej powietrze i spała smacznie dalej.
- Witajcie! – powiedziała wszystkim z francuskim akcentem, chociaż nie był już tak bardzo wyraźny jak wcześnie, to i tak było go słuchać.
- Witaj Fleur! Jak się czujesz? I jak się czuje nasz mała Vicitorie? – spytała Ginny spoglądając na śpiącą dziewczynkę.
- Ja czują się dobrze. Vicitorie też, ale często miewać kolki. Moja mama mówi, że to normalne u małych dzieci – żywo zaczęła opowiadać.
Potem ucięły sobie pogawędkę. Następnie Francuzka zaczęła panną młody udzielać pewnych wskazówek. Pod koniec wizyty podeszła do Lisy wzięła ją na stronę i spytała.
- Czy Rozalie będzie na weselu? Tak dawno jej nie widziałam…
- Tak obiecała, że przyjdzie. Nie może ominąć przecież wesela przyjaciółki – mówiąc te słowa uśmiechnęła się promiennie, blondynka odwzajemniła ten gest.
Niestety nie dane im było dłużej porozmawiać, gdyż Vicitorie właśnie się obudziła i zaczęła głośno płakać. Fleur musiała wziąć ją na ręce i wyjść.
Odbyły się jeszcze ostatnie poprawki strojów i wszystkie wyszły. Tuż przed domem czekał na nie pan Weasley, ubrany w odświętną czarna szatę czarodzieja i pan Granger, w mugolskim garniturze. Już stąd było widać ogromny namiot wypełniony gośćmi, a ogród udekorowany był złotymi balonami. Wszystko wyglądało bajecznie, tak jak w dniu wesela Billa i Fleur, trzy lata temu. Z tą wielką różnicą, że Czarny Pan już został pokonany i wszyscy mogli się czuć bezpiecznie.
Ojcowie podeszli do swoich dzieci. Pierwsza szła Hermiona z panem Granger i Pravatil, następnie Ginny z Arturem Weasley’em oraz Luną a na końcu Lisa razem z Sonią. Kasztanowo włosa panna moda próbowała ukryć swój smutek. Spowodowany tym, że jej rodzice tego nie zobaczą, że tata nie odprowadzi jej do ołtarza. Wiedziała o tym, myślała o tym próbowała się do tego przygotować psychicznie, ale teraz kiedy przyszło co do czego. Ledwie powstrzymywała się od płaczu, a przecież ten dzień powinien być najszczęśliwszym w jej życiu.
Nagle poczuła, że ktoś ją ciągnie za prawą rękę. Kiedy zorientowała się co się przed chwilą stało, było już za późno. Pan Weasley zamiast pod rękę trzymać swoją córkę, trzymał jeszcze Lisę. Dziewczyna posłała zdziwione spojrzenie Ginny. Ta tylko uśmiechnęła się.
I od razu wszystko stało się oczywiste. To zostało ukartowane za jej plecami, a ona o niczym się nie dowiedziała, nie zorientowała. Cóż z niej za będzie auror . Ale nie była zła, na Ginny czy też pana Weasley’a ani nawet na samą siebie. Była szczęśliwa, chociaż to nie jej ojciec ją prowadził to i tak czuła, że ktoś o niej pamiętał.
Pochód dotarł do podestu, pan Granger przekaz rękę Hermiony Ronowi (ubranemu w czarną szatę z niebieskimi dodatkami, pasującymi do róży we włosach dziewczyny). Artur Weasley podał rękę Ginny Harry’emu (który miał na sobie także czarną, ale z żółtymi dodatkami). A rękę Lisy Neville’owi (jej do szata była czarna z białymi dodatkami). Spojrzał na nią i uśmiechnął się. Ona odwzajemniła ten gest.
Ślub zaczął się przewodniczył mu niski czarodziej, w średnim wieku z czarnymi włosami i kozią bródką. Zaczął swoje przemówienie:
- Zebraliśmy się tutaj…
Lisa, była tak podenerwowana, że nie mogła się skupić na tym co mówi mistrz ceremonii. Nie za wiele z tego rozumiała. Patrząc jednak po twarzach towarzyszy, stwierdziła, że mają oni podobny problem, co ona, ale bardziej umiejętnie to tuszowali.
W końcu czarodziej skończył mówić. I zaczęły się ślubowania. Pierwsze podszedł do Hermiony i Rona.
- Hermiono Jean, czy chcesz poślubić Ronalda Biliusa…
- Tak – rozbrzmiewa, wypowiedziane pewnym, ale odrobinę drżącym głosem.
Lisa patrzy się na nią widzi, jak chyba po raz pierwszy jej przyjaciółka oddycha z ulgą. Znów słuchać donośny głos mistrza ceremonii.
- Ronaldzie Biliusie, czy chcesz poślubić Herminę Jean…
- Tak – wypowiada męskim głosem.
Teraz przeszła kolej na Ginny i Harry’ego. Czarodziej wypowiada słowa:
- Ginewro Molly, czy chcesz poślubić Harry’ego Jamesa…
- Tak – mówi dość penie, ale nie zbyt głośno.
- Harry Jamesie, czy chcesz poślubić Ginewrę Molly…
- Tak – odpowiada głośno i wyraźnie.
Mistrz ceremonii podszedł do Neville’a i Lisa. Dziewczynie mocniej i szybciej zabiło serce. Poczuła jak robi jej się cieplej.
- Liso Emmo, czy chcesz poślubić Nevilla... 
- Tak – drżący głosem odpowiada.
- Neville’u, czy chcesz poślubić Lisę Emmę…
- Tak.
- A więc ogłaszam, że jesteście ze sobą złączeni na całe życie – powiedział ów czarodziej. Uniósł nad ich głowy różdżkę, z której wytrysnął deszcze srebrnych gwiazdek, omotują całą szóstkę świetlistymi spiralami. W tym czasie trzy pary pocałowały się. Lisa czuła jak Neville namiętni ją całuje. Kiedy skończyli w burzy oklasków i radosnych okrzyków.
- Panie i panowie! – zawołał mistrz ceremonii. – Proszę o powstanie.
Kiedy wszyscy powstali, machną różdżką. Krzesła, na których siedzieli, uniosły się łagodnie w powietrze, a ściany namiotu nagle zniknęły, tak że stali teraz pod baldachimem wspartym na złotych słupkach, a wokoło rozpościerał się widok na oblaną słońcem dolinę. Teraz pośrodku namiotu pojawiła się sadzawka płynnego złota, które po chwili zastygło tworząc lśniący parkiet, unoszące się w powietrzu krzesła podzieliły się na grupki wokół przykrytych białymi obrusami stolików i razem z nimi spłynęły z powrotem na ziemię, a członkowie kapeli ruszyli w stronę podium.
Goście zaczęli się ustawić w kolejki, aby założyć wszystkim młodym życzenia i dać podarli. Jak państwo Weasley’owie, składali życzenia Lisa nie wytrzymała i przytuliła oboje. Wszeptała:
- Dziękuję!
Zaraz też zaczęły się tańce. Lisa tańczyła wtulona w swojego męża. Rosalie, zaś którą widziała już na ślubie wirowała z Draco, za niedługo także mieli się pobrać. Dostała nawet już zaproszenie. Malfoy z pewną niechęcią, go jej wręczał, ale kiedyś przecież trzeba zakopać wojenny topór. A czemu nie miało by to mieć miejsca na weselu.
Wszystko obyło się bez większych niespodzianek. To był z cała pewnością najpiękniejszy dzień jaki w życiu przeżyła.
KONIEC 



4 komentarze:

  1. Czytałam to z napięciem (które wirowało mi w brzuchu i nadal trochę daje się we znaki) i muszę przyznać (jak to mam w zwyczaju), że to jest PRZEPRZEPRZEGENIALNE!!! Opłacało się długo czekać - super, super, super miniaturka!
    Potrójny ślub - wspaniały pomysł ;) I tak, zdecydowanie trochę trudno było Lisie pogodzić się z tym, że jej rozdzice nie są obecni na tak ważnej ceremonii. Mimo to pan Weasley mile ją zaskoczył ;)

    Najpiękniejszy moment w życiu - to ślub,
    Wirują w tańcu pary stóp...
    Kto to w białej sukni tańcuje?
    To Lisa z Neville'm wesoło wiruje.
    A dalej? Tam gdzieś w kącie?
    Harry i Ginny wyprawiają swe pląse.
    A Ron i Hermiona? Gdzie się znajdują?
    Na środku sali sobie tańcują.
    Wszyscy są weseli, szczęśliwi bardzo
    Bo to najpiękniejszy dzień, mówię szczerze bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Dziękuję!
      A wiersz wspaniały :)

      A teraz będzie coś od mnie,
      Słowo dla ciebie zachęty,
      Niemów nigdy sobie ,nie'
      Bo nawet rymowanie wymaga pomysłu
      I otwartego na świat umysłu.

      Wiem kiepskie rymy :)

      Usuń
  2. Super, jestem wręcz oczarowana. Są błędy, ale wymienię tylko te, które najbardziej rzuciły mi się w oczy (bo reszta to literówki, na które nie zwracałam uwagi): "Spojrzał na nią i uśmiechną się" - powinno być "uśmiechnął". (dobra, w sumie to też literówka, ale ta rzuciła mi się w oczy xD) "czarnymi włosami i kozią brudkom" - tu z kolei powinno być "bródką". "tak że staliśmy teraz" - piszesz w trzeciej osobie, więc powinno być "stali". I jeszcze co do imion - córka Billa i Fleur nazywała się Vicitoire, nie Victorie. A drugim imieniem Hermiony było Jean. Nie przejęłabym się tym "Jane", gdyby nei było to drugie imię Dolores Umbridge. xD Idę czytać pierwszą miniaturkę. :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic